W Kraju Krasnojarskim na Syberii ponad 40 ton paliwa lotniczego wyciekło z powodu rozszczelnienia rurociągu. Odpowiada za to, podobnie jak za wcześniejszą katastrofę ekologiczną, do której doszło pod koniec maja, koncern Norylski Nikiel.
Do wycieku 44 ton paliwa lotniczego doszło w niedzielę na półwyspie Tajmyr w Kraju Krasnojarskim. Na stronie Komitetu Śledczego, który wszczął dochodzenie w tej sprawie, poinformowano, że substancja rozlała się na lądowisku dla helikopterów położonym w pobliżu osady Tuchard.
Paliwo było przepompowywane z barki rzecznej do magazynu produkcyjnego należącego do firmy Norylsktransgaz, wchodzącej w skład koncernu Nornikiel (Norylski Nikiel). Według doniesień agencji RIA Nowosti, powołującej się na komunikat władz rejonu tajmyrskiego, substancja przedostała się do okolicznego jeziora, a na dwóch dopływach ustawiono zapory.
"Nieopodal osady Tuchard, założonej w latach 60. zeszłego wieku, w której mieszkają docierający w to miejsce helikopterami pracownicy innej spółki Norylskiego Niklu, Norylskgazpromu, płynie rzeka Wielka Chieta. Wpada do Jeniseju, a Jenisej wpada do Morza Karskiego, będącego częścią Oceanu Arktycznego. Według władz lokalnych, do Wielkiej Chiety paliwo nie trafiło" - relacjonowała zdarzenie rosyjska sekcja BBC, a Norylsktransgaz zapewniał, że nie ma zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi.
Incydent z odprowadzaniem ścieków
Wyciek paliwa lotniczego to kolejny incydent w przedsiębiorstwach należących do koncernu górniczo-hutniczego Norylski Nikiel w Kraju Krasnojarskim. W czerwcu niezależna "Nowaja Gazieta" podała, że zakład wzbogacania rudy w mieście Norylsk odprowadzał ścieki przemysłowe, zanieczyszczone metalami ciężkimi i kwasem siarkowym, do tundry. Stamtąd miały trafiać do rzeki, która wpada w jezioro Piasino. Komitet Śledczy wszczął w tej sprawie postępowanie karne.
W poniedziałek "Nowaja Gazieta" podała, że kierownictwo zakładu wzbogacania rudy zostało zwolnione. "Takie działania uważamy za niedopuszczalne" - podał w komunikacie Nornikiel.
148 miliardów rubli kary
Norylski Nikiel, producent palladu i niklu, jest jednym z najbardziej dochodowych przedsiębiorstw na świecie w swojej branży. Jego głównym udziałowcem jest Władimir Potanin, były wicepremier, obecnie najbogatszy człowiek w Rosji. W ostatnim dniach rosyjskie media poświęciły koncernowi sporo uwagi. Najnowsze doniesienia dotyczyły wysokości kary, jaką ma zapłacić za szkody wyrządzone środowisku ekologicznemu Kraju Krasnojarskiego.
Kara, nałożona przez rosyjską inspekcję ochrony środowiska, wynosi ponad 148 miliardów rubli (ponad 8 mld zł). Tyle firma ma zapłacić za wyciek 21 tysięcy ton oleju napędowego ze zniszczonego zbiornika zasilającego elektrociepłownię w pobliżu Norylska. Do incydentu doszło 29 maja. Zanieczyszczenia przedostały się do jeziora Piasino i dwóch okolicznych rzek.
Dziennik "Kommiersant" szacował wówczas, że "wyciek może okazać się największym skażeniem na obszarze rosyjskiej Arktyki". Organizacja Greenpeace porównywała wyciek do katastrofy tankowca amerykańskiego koncernu Exxon Valdez w 1989 roku na Alasce.
Nornikiel nie zgodził się z wysokością nałożonej kary. Wcześniej, w czasie narady z prezydentem Władimirem Putinem, która odbyła się w formie wideokonferencji, Władimir Potanin mówił, że walka ze skutkami katastrofy może pochłonąć co najmniej 10 miliardów rubli i że koncern za to zapłaci.
- Skutki katastrofy ekologicznej, do której doszło pod koniec maja, nie zostaną zwalczone, dopóki nie zostanie rozwiązany wieloletni problem z górniczo-metalurgicznym kombinatem w Norylsku - mówił lokalny działacz Giennadij Połtorychin. Przypomniał, że zakłady koncernu "zatruwają glebę i wodę, zanieczyszczają powietrze dwutlenkiem siarki i nie płacą za zanieczyszczenie środowiska".
Źródło: sledcom.ru, RIA Nowosti, Kommiersant, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Strona oficjalna władz Tajmyrskiego Dołgano-Nienieckiego rejonu