Rządząca w Niemczech, chadecka CDU jednogłośnie opowiedziała się na zjeździe w Lipsku za ponownym zbadaniem możliwości delegalizacji skrajnie prawicowej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD). Tego samego żąda opozycja. Po ujawnieniu sprawy zbrodni tzw. gangu z Zwickau w Niemczech rozgorzała dyskusja o walce z neonazizmem. Ostro krytykowany jest niemiecki kontrwywiad.
Uchwała CDU, zgłoszona m.in. przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel, jest reakcją na wykrycie w zeszłym tygodniu neonazistowskiej komórki terrorystycznej, która między 2000 i 2007 rokiem zamordowała dziewięciu imigrantów i niemiecką policjantkę.
"Są wskazówki, że gang miał wspólników"
Chadecy zażądali od władz wyjaśnienia przestępstw grupy o nazwie "Narodowosocjalistyczne Podziemie", schwytania wspólników i rozbicia struktur terrorystycznych, które mogą jeszcze istnieć. Według CDU, należy też zbadać, czy "ze śledztwa wynikają konsekwencje, przemawiające za zakazem działalności NPD".
Także niemiecka opozycja domaga się podjęcia próby zakazu działalności neofaszystowskiego ugrupowania. Socjaldemokratyczny polityk, Thomas Oppermann powiedział, że popełnione przez gang neonazistów zabójstwa należą do "najcięższych i najbardziej odrażających zbrodni, jakie miały miejsce w Niemczech w ostatnich 60 latach".
Zdaniem polityka SPD, który jest także szefem parlamentarnej komisji kontroli nad służbami specjalnymi, "są wskazówki, że gang miał wspólników".
Co wiedział kontrwywiad?
Nadal nie milkną zarzuty pod adresem niemieckiego kontrwywiadu, który przez kilkanaście lat nie zdołał zlikwidować brunatnej grupy terrorystycznej, chociaż członkowie gangu już pod koniec lat 90. byli pod obserwacją policji, a Urząd Ochrony Konstytucji od dawna werbuje agentów w organizacjach skrajnej prawicy w Niemczech.
- Urząd Ochrony Konstytucji całkowicie zawiódł - powiedziała we wtorek przewodnicząca Zielonych, Renate Kuenast. - Kontrwywiad jest ślepy na prawe oko.
Według dziennika "Bild", aresztowana członkini gangu, Beate Zschaepe, utrzymywała kontakty z agentem kontrwywiadu. Z kolei gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung" podała, że informator Urzędu Ochrony Konstytucji z Hesji był na jednym z miejsc zbrodni w chwili, gdy neonaziści zabili w Kassel 21-letniego Turka. Do zabójstwa doszło w kwietniu 2006 r. W trakcie śledztwa w sprawie zabójstwa informator kontrwywiadu twierdził jednak, że opuścił kawiarnię chwilę przed tym, jak padły strzały.
Służby informatorami żyją
Obecność informatorów kontrwywiadu w szeregach NPD przeszkodziła w 2003 r. w delegalizacji tego ugrupowania. Sąd konstytucyjny zablokował wniosek o zakaz działalności skrajnie prawicowej partii, gdy okazało się, że część materiału dowodowego przeciwko NPD pochodziła od agentów Urzędu Ochrony Konstytucji.
Wielu polityków ostro krytykuje metody kontrwywiadu. Broni ich jednak niemiecki minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich. - Chodzi o to, by państwo miało informacje o strukturach w NPD. W większości przypadków to funkcjonuje - powiedział w telewizji ZDF.
Sceptycznie ocenił on również możliwości zakazu NPD, bo wymagałoby to wycofania informatorów z szeregów ugrupowania. - Wiązałoby się to z ryzykiem, że przez wiele lat nie mielibyśmy wglądu w wewnętrzną działalność tej partii - powiedział.
"Narodowosocjalistyczne Podziemie" z Zwickau
Do niedawna niemiecka policja nie miała pojęcia o istnieniu neonazistowskiej grupy terrorystycznej, składającej się z dwóch mężczyzn i kobiety.
Dopiero w zeszłym tygodniu członkini grupy, Beate Zschaepe, sama zgłosiła się na policję. Wcześniej jej wspólnicy, Uwe Boehnhardt i Uwe Mundlos, popełnili samobójstwo, bojąc się schwytania po napadzie na bank w Eisenach. W tym samym dniu, w domu w Zwickau, gdzie mieszkała trójka przestępców, wybuchła bomba.
W ruinach policja znalazła broń, a także gotowe do wysłania płyty DVD z 15-minutowym filmem "Narodowosocjalistycznego Podziemia" (NSU). W nagraniu członkowie gangu oznajmili, że stanowią "narodową sieć towarzyszy, którym przyświeca zasada: czyny zamiast słów" i przyznali się do serii zamachów na imigrantów.
Źródło: PAP