Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zareagował na milczące protesty odbywające się na Białorusi w ostatnich tygodniach, których uczestnicy chcą "wyklaskać" władzę. - Klaskaniem na placach nie rozwiąże się problemów - oznajmił Łukaszenka i ostrzegł, że "ma środki i siły, aby tym, którzy naruszają prawo pokazać ich miejsce".
Milczące protesty, podczas których ludzie wychodzą na centralne place miast bez okrzyków, haseł i transparentów, jedynie klaszcząc i tupiąc, odbywają się na Białorusi w ostatnich tygodniach w każdą środę. Liczba ich uczestników to od kilkudziesięciu osób w mniejszych miejscowościach do kilku tysięcy w stolicy.
Uczestnicy zgromadzeń są zatrzymywani przez milicję. Do tej pory większość zatrzymanych była wypuszczana, pozostali - skazywani na 5-15 dni aresztu lub kary grzywny.
- Wszyscy, którzy muczą i ryczą na placach - a popatrzyliśmy na nich - to nie są biedni ludzie. To czego oni potrzebują? Im potrzebny jest chaos i skandal w kraju, a do tego nie możemy dopuścić. Państwo ma środki i siły, by tym, którzy naruszają prawo i konstytucję pokazać ich miejsce - mówił.
Nawiązał też do kwietniowego zamachu bombowego w mińskim metrze, w którym zginęło 15 osób. Jak ocenił, to wydarzenie potwierdza, że "kiedy tylko zaczyna się chaos i brak kontroli, chociażby niewielki, chociażby na niektórych placach i ulicach, to od razu pojawiają się problemy, które prowadzą do rozlewu krwi". - Nie możemy do tego więcej dopuścić, nie tylko w Mińsku, ale i na terytorium całej Białorusi - zaznaczył Łukaszenka.
Dzisiaj atakują nas i sprawdzają, jak twardzi jesteśmy. Jedni nienawidzą nas za to, że nie idziemy w jednym szeregu i nie tańczymy tak, jak zagrają w Brukseli. (...) Drugich doprowadza do szału, że u nas stanowiska państwowe nie są sprzedawane i kupowane, a narodowe miliardy nie są wyprowadzane do rajów podatkowych Alaksandr Łukaszenka
Mówił dalej: - Ci, którzy wzywają ludzi do buntu, realizują własne cele. Nie jest im potrzebna Białoruś dostatnia, bogaty naród, ani sprawiedliwość. Im potrzebne są wstrząsy i chaos. Ale silne państwo, które ma poparcie narodu, odpowie zdecydowanie na wszelkie afery polityczne. We wszystkich czasach ci, którzy chcieli krwawych rewolucji, wystawiali na niebezpieczeństwo (...) życie i zdrowie ludzi i bezpieczeństwo państwa.
Łukaszenka oświadczył również, że Białoruś będzie jeszcze musiała walczyć o niepodległość. - Dzisiaj atakują nas i sprawdzają, jak twardzi jesteśmy. Jedni nienawidzą nas za to, że nie idziemy w jednym szeregu i nie tańczymy tak, jak zagrają w Brukseli. (...) Drugich doprowadza do szału, że u nas stanowiska państwowe nie są sprzedawane i kupowane, a narodowe miliardy nie są wyprowadzane do rajów podatkowych - oznajmił.
Białoruski prezydent zapowiedział, że władze w ciągu najbliższych kilku miesięcy "z pewnością poprawią sytuację w gospodarce i ją ustabilizują". Zauważył też: - Niektórzy zaczęli nam przepowiadać bliską katastrofę. Mówili, że niby to już przed latem wydarzy się u nas krach, czy bankructwo, czy jeszcze coś okropnego. (...) Nie uda się! Ten, kto oczekuje krachu i katastrofy myli się w prognozach!.
Źródło: PAP