Nawet 450 tysięcy galonów, czyli 1,7 miliona litrów ropy mogło wyciec z tankowca, który rozbił się w Port Arthur w Teksasie. Ogromny statek zderzył się z inną jednostką, podaje amerykańska straż przybrzeżna.
Nikt nie został ranny, ale część portu została zamknięta. Ewakuowano też część mieszkańców z najbliższej okolicy. Istniały bowiem obawy, że może dojść do zatrucia oparami trującego siarkowodoru, powstałymi podczas wycieku, podaje lokalna policja.
Do katastrofy doszło, gdy 182-metrowy tankowiec zderzył się z holownikiem, pchającym załadowaną barkę. Po kolizji w tankowcu powstała dziura o rozmiarach 4,5 na 2,5 metra.
Holownik uderzył też w inny tankowiec, po czym wpadł na molo przystani.
Potężny wyciek
Jak podaje oficer portu Richard Brahm, załodze udało się przepompować na inną jednostkę 69 tysięcy baryłek ropy. Statek przenosił na pokładzie 80 tysięcy. Pozostałych 11 tysięcy baryłek (czyli około 1,7 milionów litrów) nie udało się przenieść.
Jak jednak podkreślają władze, wyciek zapewne wyniesie około 1 tysiąca baryłek, resztę uda się bowiem odzyskać ze zniszczonego statku.
Port Arthur znajduje się 145 kilometrów od Houston w Teksasie.
Źródło: APTN