Barack Obama ogłosił, że USA wyślą 300 żołnierzy do Kamerunu, by pomogli tamtejszym władzom w walce z islamistyczną organizacją Boko Haram. Mają oni wspierać Kameruńczyków i nie uczestniczyć bezpośrednio w walkach. Uzbrojeni będą "tylko do samoobrony". Pierwsi Amerykanie już mają być na miejscu.
Obama poinformował o swojej decyzji Kongres w środę wieczorem czasu lokalnego. Anonimowy urzędnik z administracji prezydenckiej powiedział agencji Reutera, że pierwsi żołnierze już dotarli na miejsce i szykują przyjęcie pozostałych. - Amerykańskie oddziały pozostaną w Kamerunie do momentu, kiedy nie będą już tam potrzebne - zakomunikował Obama. Biały Dom zapewnił, że żołnierze nie będą uczestniczyć bezpośrednio w walkach. Mają wspierać wojsko kameruńskie organizacyjnie i prowadząc operacje zwiadowcze oraz rozpoznawcze. Posiadane przez Amerykanów uzbrojenie ma służyć "wyłącznie do samoobrony".
Regionalne problemy
Pierwsi żołnierze amerykańscy trafili do Kamerunu w poniedziałek, dzień po tym jak w zamachu na północy kraju zginęło dziewięć osób, a 29 zostało rannych. Amerykanie zapewniają jednak, że decyzja o wysłaniu wojska nie została podjęta w reakcji na jakieś pojedyncze wydarzenie, ale jest częścią szerszego i długofalowego planu zwalczania ekstremistów islamskich w regionie. Głównym celem Amerykanów jest założona w 2002 roku w Nigerii organizacja Boko Haram, która początkowo stawiała sobie za cel walkę z zachodnią edukacją. W 2009 roku rozpoczęła akcję zbrojną na rzecz przekształcenia Nigerii lub przynajmniej jej części w muzułmańskie państwo wyznaniowe, w którym obowiązywałoby prawo szariatu. Sąsiednie Kamerun i Czad także są celem islamistów z Boko Haram, którzy dążą do zdestabilizowania tych krajów. W wyniku islamistycznej rebelii tylko w Nigerii zginęło wiele tysięcy osób, a powtarzające się zamachy wciąż zabijają setki ludzi. Połączone siły Kamerunu, Czadu, Nigerii i Nigru prowadzą operacje wojskowe przeciwko temu islamistycznemu ugrupowaniu.
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: US Army