- W Libii trwa spisek uzbrojonych ekstremistów i uśpionych komórek Al-Kaidy, które chwyciły za broń przeciwko policji i wojsku - oświadczył Muammar Kaddafi w wywiadzie dla telewizji France 24. Dyktator oskarżył też państwa zachodnie o ingerencję. Jednocześnie zapewnił, że "sytuacja jest całkiem normalna".
W wywiadzie dyktator skrytykował bezpośrednio same francuskie władze, które wyraziły poparcie dla utworzonej przez powstańców w Bengazi na wschodzie kraju Narodowej Rady Libijskiej. - To śmieszne, to ingerencja w wewnętrzne sprawy. A jeśli my interweniowalibyśmy w wewnętrzne sprawy Korsyki, czy Sardynii? - pytał Kaddafi.
Prosta wizja
W ocenie dyktatora, jego przeciwnicy to nic innego niż terroryści. - Al-Kaida ma plan. Uważam, że Al-Kaida spróbuje skorzystać na sytuacji w Tunezji i Egipcie - podkreślił. Kaddafi starał się też przekonać, że ma wspólne cele z państwami zachodnimi, które też walczą z islamskimi ekstremistami.
- Ci którzy podnoszą obecnie broń w Bengazi to Al-Kaida i nie mają żadnych roszczeń gospodarczych czy politycznych. Nazywacie ich Al-Kaidą Islamskiego Magrebu - zapewniał.
Zdaniem Kaddafiego, Narodowa Rada Libijska w Bengazi "wypłynęła na fali islamizmu. Jeśli kiedykolwiek terroryści zwyciężą (...), nie pomyślą o demokracji"
Pomimo ataków "terrorystów", dyktator zapewnia, że "sytuacja jest całkiem normalna". - To ludzie próbują poradzić sobie z uzbrojonym elementem - mówił Kaddafi w wywiadzie.
Nowe władze?
W niedzielę w Paryżu przedstawiciel ministerstwa spraw zagranicznych Bernard Valero oświadczył, że Francja wyraża zadowolenie z powstania Narodowej Rady Libijskiej, stojącej tymczasowo na czele sił antyrządowych. Dodał, że Francja wyraża poparcie dla "zasad, które nią kierują i celów jakie sobie stawia".
Rada w sobotę ogłosiła się "jedynym przedstawicielem Libii".
Źródło: PAP