Policja w Hongkongu zatrzymała w piątek trzech wpływowych działaczy demokratycznych, w tym założyciela opozycyjnego dziennika i dwóch byłych posłów. Oskarżono ich o udział w nielegalnym zgromadzeniu w związku z antyrządowym protestem z 31 sierpnia 2019 roku.
Wśród zatrzymanych wpływowych działaczy demokratycznych jest założyciel krytycznego wobec władz tabloidu "Pinggwo Yatbou" ("Apple Daily") Jimmy Lai oraz weteran hongkońskiego ruchu demokratycznego Lee Cheuk-yan, obecnie wiceprezes opozycyjnej Partii Pracy. Trzeci aresztowany to były szef Partii Demokratycznej Yeung Sum. Wszyscy trzej działacze zostali zatrzymani rano i zwolnieni za kaucją około południa. Mają się pojawić w sądzie 5 maja.
Jimmy Lai usłyszał dodatkowo zarzut związany z incydentem z 2017 roku, gdy miał rzekomo zastraszyć dziennikarza pracującego dla innej gazety – podały hongkońskie media.
"Bezwstydna próba prześladowania i uciszenia ruchu demokratycznego w Hongkongu"
Aresztowania potępiła opozycja demokratyczna i obrońcy praw człowieka. Dyrektor hongkońskiego oddziału Amnesty International Tam Man-ki określił je jako "bezwstydną próbę prześladowania i uciszenia ruchu demokratycznego w Hongkongu". Zarzuty wobec zatrzymanych ocenił jako motywowane politycznie.
Manifestacja z 31 sierpnia 2019 roku była jedną z wielu masowych demonstracji w toku wielomiesięcznych protestów przeciwko planom umożliwienia ekstradycji podejrzanych do Chin kontynentalnych. Protesty odbywały się niemal codziennie i paraliżowały praktycznie całe miasto.
Demonstrację planował Obywatelski Front Praw Człowieka (CHRF), który organizował szereg największych antyrządowych protestów z ubiegłego roku. W związku z brakiem zezwolenia od policji CHRF odwołał marsz. Mimo to na ulice wyszły tysiące osób. Pokojowy początkowo marsz przerodził się w chaotyczne starcia pomiędzy policjantami a radykalnymi grupami protestujących. Niektórzy rzucali w stronę funkcjonariuszy koktajle Mołotowa, a policja odpowiadała granatami z gazem łzawiącym i armatkami wodnymi.
W nocy z 31 sierpnia na 1 września krytykowany za brutalność specjalny oddział taktyczny policji wtargnął na stację metra Prince Edward, gdzie rzekomo ukrywali się radykalni demonstranci. Funkcjonariusze bili tam ludzi pałkami, traktowali ich gazem pieprzowym i zatrzymali wiele osób.
Autorka/Autor: asty//now
Źródło: PAP