Groźby, ślad po igle, zwłoki w lesie. Nie żyje dziennikarz z Północnego Kaukazu

Dziennikarz wielokrotnie dostawał groźby przez internetvk

Human Rights Watch chce szybkiego i dokładnego śledztwa w sprawie śmierci niezależnego dziennikarza z Północnego Kaukazu. Timur Kujaszew został znaleziony martwy 1 sierpnia na przedmieściach Nalczyku, stolicy Republiki Kabardyjsko-Bałkarskiej. Jego przyjaciele są przekonani, że śmierć Kujaszewa była morderstwem w odwecie za jego działalność dziennikarską.

- Istnieją silne podstawy, by podejrzewać nieczystą grę w tym przypadku - powiedział Hugh Williamson, dyrektor Human Rights Watch na Europę i Azję Środkową. - Dochodzenie musi rozpatrzeć możliwość, że Kujaszew został zamordowany w odwecie za jego działalność dziennikarską.

Dziennikarz i aktywista

26-letni Timur Kujaszew był korespondentem magazynu "Dosh", znaczącej niezależnej gazety ukazującej się na Północnym Kaukazie. Pisał też do niezależnych portali internetowych o bieżących wydarzeniach w tamtym regionie. Jego artykuły poruszały m.in. kwestie prześladowań religijnych muzułmanów i nadużyć policji. Kujaszew był także działaczem na rzecz praw człowieka, udzielał się w mediach społecznościowych. W 2014 roku miał startować w wyborach samorządowych z ramienia opozycyjnej partii Jabłoko do parlamentu autonomicznej Kabardo-Bałkarii.

Kuashev zniknął 31 lipca. Kiedy jego matka wróciła wieczorem do domu, znalazła jego portfel, dowód osobisty, komórkę. Przypuszczała, że syn poszedł pobiegać, ale gdy nie wracał, zaniepokojona zaczęła wydzwaniać do jego znajomych chłopaka. Na koniec zgłosiła sprawę na policji.

Ukłucie po zastrzyku

Następnego dnia policja poinformowała, że funkcjonariusze ministerstwa spraw nadzwyczajnych znaleźli w lesie ciało młodego mężczyzny. Okazało się, że to Kujaszew. Śledczy wydali oświadczenie, że zwłoki dziennikarza nie noszą śladów przemocy i nie ma podstaw do przypuszczeń, jakoby jego śmierć nastąpiła w wyniku przestępstwa.

Z taką diagnozą nie zgadza się prawnik i miejscowy działacz na rzecz praw człowieka Rustam Macew, który blisko współpracował z Kujaszewem. Przeprowadzający sekcję zwłok lekarz znalazł ślad ukłucia, najprawdopodobniej po zastrzyku, pod ramieniem mężczyzny. Pobrano krew i inne płyny do badań na obecność toksyn. Władze czekają na ich wyniki.

Groźby

Przyjaciele i znajomi mężczyzny powiedzieli przedstawicielom Human Right Watch, że Kujaszew często otrzymywał groźby przez internet, głównie za pomocą fikcyjnych kont w mediach społecznościowych. Dziennikarz zgłosił sprawę prokuraturze, ale ta odmówiła wszczęcia postępowania.

Przyjaciel dziennikarza twierdzi także, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy policja i przedstawiciele służb regularnie "zapraszali" go na "rozmowy" i ostrzegali go, żeby "był ostrożny", bo taka działalność i publikacje mogą sprowadzić na niego kłopoty. W czerwcu 2014 roku służba bezpieczeństwa skontaktowała się z ojcem Kujaszewa i ostrzegła go, by "powstrzymał syna zanim stanie się coś złego". Chcieli by młody Kujaszew porzucił dziennikarstwo i działalność publiczną.

- Po raz kolejny aktywiści i dziennikarze w niestabilnym rosyjskim Północnym Kaukazie dostają pogróżki, zgłaszają je do władz, a ich skargi są zbywane bez przeprowadzenia odpowiedniego śledztwa - powiedział Williamson z Human Rights Watch. - Kiedy młody i zdrowy mężczyzna, który jest także aktywistą i dziennikarzem, nagle zostaje znaleziony martwy, koniecznością jest śledztwo.

Autor: kde,pk / Źródło: HRW

Źródło zdjęcia głównego: vk