Referendum na Krymie "obserwowali" rosyjscy żołnierze
tvn24
Bojanowski był na granicy Ukrainy z Rosjątvn24
Sytuacja na Krymie wygląda "dosyć przerażająco" - komentuje sytuację na półwyspie dziennikarz TVN24 Wojciech Bojanowski, który kilka godzin wcześniej wrócił z Ukrainy. Bojanowski sprawdzał m.in., jak wygląda sytuacja w Cieśninie Kerczeńskiej oddzielającej Ukrainę od Rosji.
- Naliczyliśmy w sumie 16 dział artyleryjskich, które stały w kolejce do załadunku na prom. Oprócz tego przez cały czas widzieliśmy wojskowe ciężarówki, ale także cywilne, które woziły tam generatory prądu, a to ze względu na to, że Krym jest zależny od Rosji energetycznie - tak Bojanowski relacjonuje wydarzenia, których był świadkiem po rosyjskiej stronie Cieśniny Kerczeńskiej.
Bojanowski w Kerczu sprawdzał, czy sprzęt wojskowy przekracza granicę ukraińsko-rosyjską, a właściwie, czy jeszcze o jakiejś "granicy" może być mowa.
- Okazało się, że ta granica nie istnieje. Po przekroczeniu cieśniny, po drugiej stronie, nie ma jakiekolwiek punktu kontrolnego, w paszporcie nie ma żadnej pieczątki, która świadczyłaby, że wjechaliśmy na terytorium Ukrainy - podkreśla dziennikarz.
Nieuznawane referendum
W niedzielę w Autonomicznej Republice Krymu odbyło się referendum na temat ewentualnego przyłączenia Krymu do Federacji Rosyjskiej. Za takim rozwiązaniem opowiedziało się 96,77 proc. uczestników plebiscytu. Zachód nie uznaje wyników referendum.