Granatami w prezydenta

Aktualizacja:

Mężczyzna uzbrojony w dwa ręczne granaty wdarł się w czwartek do siedziby serbskiego prezydenta w Belgradzie i odgrażał się, że je odpali. Po pięciu godzinach napastnika udało się rozbroić, jednak - jak pisze agencja AFP - "trwają negocjacje".

Nie wiadomo, czy prezydent Boris Tadić znajdował się w budynku.

Anonimowe źródła policyjne poinformowały, że napastnik jest chory psychicznie. - Jest nim Dragan Marić, który był wcześniej znany policji i wysłał rano e-maile, w których informował o swoich zamiarach - podało serbskie radio B92.

Zawiedziony wyrokiem

Serbskie media podały również powody, dla których mężczyzna posunął się do takiego kroku. Marić był ponoć zawiedziony wyrokiem sądu w jego sprawie po długim procesie. Zagroził, że wysadzi się w powietrze, jeśli nie do godziny 16 nie zapadnie decyzja na jego korzyść.

Rzeczniczka policji Jasmina Stojanov powiedziała, że trwają negocjacje z mężczyzną. Dostęp do budynku w sercu Belgradu, w pobliżu parlamentu i ulic handlowych, został odcięty przez policję.

Źródło: PAP