Wojna w Górskim Karabachu się skończyła, ale dziesiątki, a może nawet setki armeńskich żołnierzy nadal przebywają w azerbejdżańskich więzieniach - relacjonuje w reportażu rosyjska sekcja BBC. Jeńcy piszą do bliskich, że u nich wszystko w porządku. Ci, którzy mieli szczęście wrócić, opowiadali o ciągłym biciu i nieludzkim traktowaniu.
- Problem polega na tym, że nadal nie wiemy, ilu jeńców wojennych jest w Azerbejdżanie - mówił BBC armeński rzecznik praw obywatelskich Arman Tatojan. - Nikt nie zna dokładnych liczb. Według moich osobistych obliczeń chodzi o co najmniej 300 osób. Są to głównie wojskowi, ale są też cywile - dodał. W Armenii - według doniesień obydwu stron - nie ma azerbejdżańskich jeńców wojennych.
W połowie czerwca 15 żołnierzy armeńskich wróciło do domu. W zamian za ich uwolnienie władze w Erywaniu przekazały Baku mapy pól minowych w Górskim Karabachu. Mapy pokazują lokalizację około 100 tysięcy min w regionie Agdam, który jest obecnie kontrolowany przez Azerbejdżan. Nie znając lokalizacji min, jeden saper może rozbroić zaledwie 25 metrów kwadratowych ziemi dziennie. Oczyszczenie min tylko w jednym regionie Agdam zajęłoby więc Azerbejdżanowi ponad 10 lat.
Na początku lipca Baku w charakterze "humanitarnego kroku" przekazało kolejnych 15 więźniów. Tym razem chodziło o dostarczenie map pól minowych w regionach Fuzuli i Zangilan. Wymiana ludzi w celu uzyskania informacji o minach według jeńców i ich bliskich jest nieuczciwym, ale też nieuniknionym sposobem rozwiązania problemu - komentuje ten proces BBC.
Świece i modlitwy
Matka jednego z jeńców, Termine Sogomonian, codziennie zapala świecę i odmawia modlitwy w cerkwi Matki Bożej w wiosce Landżik w pobliżu miasta Giumri, gdzie stacjonują Rosjanie. Jej syn, 26-letni Sedrik, został zatrzymany przez azerbejdżańskich żołnierzy w grudniu zeszłego roku, już po podpisaniu porozumienia o rozejmie. Po raz ostatni Serdik rozmawiał z ojcem przez telefon po południu 13 grudnia. Mówił, że wkrótce wróci do domu. Ale nie wrócił. - Następnego dnia rano dowiedzieliśmy się, że syn został wzięty do niewoli. Azerbejdżanie ich otoczyli. Powiedzieli: chłopaki, odłóżcie broń i wyjdźcie, przekażemy was Rosjanom (żołnierzom kontyngentu pokojowego - red.), są w pobliżu. Ale nie wydano ich Rosjanom, zostali oszukani – opowiadał BBC Samwel Sogomonian.
Serdik pisze rodzicom, że "u niego wszystko w porządku, że czuje się dobrze". Prosi krewnych, by dbali o siebie i nie martwili się za bardzo. Pola na kopercie "adres pocztowy" i "telefon" są puste - nadawca jest w więzieniu. Na górze koperty emblemat - siedem postaci trzyma się za ręce i napis w języku rosyjskim "Czerwony Krzyż. Przywracanie więzów rodzinnych". W zapewnienia Serdika nie wierzą inni jeńcy, którym udało się wrócić do domu.
"Bili regularnie, co dwie godziny, przez cztery dni"
- Kiedy zostaliśmy wzięci do niewoli, byliśmy nawet zaskoczeni, że nic nam nie robią. Wręcz przeciwnie, dali nam wodę i poczęstowali papierosami. Ale kiedy przywieźli nas do Baku, zaczęli nas bić już przy wejściu z samochodu - wspominał Akop, który nie podał dziennikarzom BBC swojego nazwiska.
Akop trafił najpierw do wydziału policji wojskowej w stolicy Azerbejdżanu. - Cela była duża. Były prycze, ale przykuwano nas kajdankami do kaloryfera, cały czas byłem przykuty. W celi był jeszcze jeden więzień, ale wkrótce go zabrano, a ja zostałem sam. Bili regularnie, co dwie godziny, przez cztery dni. Nie mogłem skorzystać z toalety. Nie jadłem ani nie piłem przez trzy dni - wspominał.
Później Akop został przewieziony do departamentu Państwowej Służby Bezpieczeństwa Azerbejdżanu. Bicie trwało nadal. - Każdego dnia byliśmy przesłuchiwani i ponownie bici, ale tym razem dotkliwiej niż w policji wojskowej. A pod koniec października wywieziono nas do więzienia - opowiadał. Podczas przesłuchań azerbejdżańskich śledczych interesowała lokalizacja czołgów i lokalizacja bunkra prezydenta nieuznawanego Górskiego Karabachu Araika Harutiuniana.
BBC nie podała, kiedy został uwolniony Akop.
Władze w Baku uważają niektórych jeńców za "terrorystów", w czerwcu w Azerbejdżanie odbyło się kilka rozpraw sądowych w tej sprawie. Armenia domaga się uwolnienia wszystkich zatrzymanych.
Sześć tygodni walk
Górski Karabach jest położony na terytorium Azerbejdżanu. Od wojny, która wybuchła po rozpadzie Związku Radzieckiego, był kontrolowany przez Ormian. Pod koniec września zeszłego roku wybuchł nowy konflikt o ten separatystyczny region. Walki trwały przez sześć tygodni. Armia azerbejdżańska uzyskała w nich znaczną przewagę i przejęła kontrolę nad szeregiem miejscowości, położonych w Górskim Karabachu.
Na początku listopada zeszłego roku Armenia i Azerbejdżan podpisały porozumienie o zawieszeniu broni. Rosja wystąpiła jako gwarant przestrzegania umów dotyczących rozejmu, a do Górskiego Karabachu został wysłany rosyjski kontyngent pokojowy.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: mil.am