Pojechał na wymianę studencką i słuch po nim zaginął. "Obawiamy się najgorszego"

22-letni Kenneth DeLand jest studentem ostatniego roku na St. John Fisher University w Rochester w stanie Nowy Jork, wiosną ma otrzymać dyplom ukończenia studiów. Od kilku miesięcy przebywa w ramach wymiany międzynarodowej we francuskim Grenoble. Jego rodzice przekazali mediom, że do tej pory utrzymywał z nimi "stały kontakt".

Kontakt urwał się jednak 27 listopada. W swojej ostatniej wiadomości w aplikacji WhatsApp 22-latek przekazał rodzicom, że wyszedł z domu francuskiej rodziny, u której mieszkał, i wsiadł do pociągu jadącego do miasta Valence, oddalonego od Grenoble o niespełna 100 kilometrów. Na kolejne wiadomości student nie odpowiadał, nie odbierał też telefonu.

Jego rodzice upoważnili bank, w którym DeLand ma konto, do przekazywania policji informacji na temat miejsc, w których mężczyzna dokonuje transakcji. 3 grudnia jego kartą opłacono niewielkie zakupy w sklepie sportowym w Montelimar, 50 kilometrów na południe od Valence. Nagrania ze sklepowych kamer potwierdziły, że Amerykanin faktycznie się tam pojawił. Miał na sobie czerwoną kurtkę, granatowe spodnie i szarą czapkę. Od tamtego dnia kamery nie uchwyciły 22-latka. Wciąż nie ma z nim kontaktu, nie wiadomo, gdzie może przebywać, ani dlaczego zniknął.

Rodzice 22-latka uruchomili stronę internetową, na której apelują o pomoc w znalezieniu syna. Poinformowali, że Kenneth ma przebywać w Europie do 17 grudnia, a jego wiza jest ważna do 23 stycznia. "Obawiamy się najgorszego" - przyznają. Jak przekazali im przedstawiciele uczelni w Grenoble, od momentu urwania kontaktu z rodziną DeLand nie pojawił się na zajęciach.

ZOBACZ TEŻ: Wyszła na lekcję religii, zniknęła bez śladu. Beata Radke to najdłużej poszukiwane dziecko w Polsce