- Polska jest zadowolona ustaleń w sprawie systemu głosowania w Radzie UE i nie będzie się upierać przy blokowaniu decyzji przez dwa lata - nieoczekiwanie stwierdziła Anna Fotyga po posiedzeniu szefów MSZ państw UE. Przed spotkaniem zapowiadała, że "pewne kwestie" chce jeszcze wyjaśnić.
- Nawet przy obecnych zapisach mechanizm z Joaniny spełnia nasze oczekiwania i nie będziemy upierać się przy wstępnym postulacie dwóch lat - powiedziała dziennikarzom Fotyga po zakończeniu posiedzenia szefów MSZ "27", na którym zainaugurowano Konferencję Międzyrządową. Konferencja ma przygotować Traktat Reformujący Unii.
Fotyga poinformowała, że polskie stanowisko jest wynikiem analizy zapisów w mandacie przyjętym na szczycie UE w czerwcu. - Sądzimy z dotychczasowych analiz, że ten okres w sposób efektywny może być okresem dłuższym nawet niż dwa lata - argumentowała.
To dość nieoczekiwany zwrot w polskiej dyplomacji. Wzmocniony kompromis z Joaniny (określany jako hamulec bezpieczeństwa), pozwalający blokować niekorzystne decyzje nawet na dwa lata, polski rząd uznał za swój negocjacyjny sukces na szczycie UE. Później okazało się jednak, że nie został on nigdzie zapisany, a tzw. dżentelmeńskiej umowy nikt nie zamierza przestrzegać.
Szef Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering przestrzegał jeszcze w poniedziałek rano: - Nie może być żadnej renegocjacji ani otwierania na nowo mandatu. Wszystkie strony muszą respektować podjęte zobowiązania. Pacta sunt servanda - powiedział. - Polska nie ma problemu z unijnym traktatem, ale chce wyjaśnić pewne kwestie - odpowiadała Fotyga.
Tymi kwestiami miały być właśnie Joanina i Karta Praw Podstawowych. Według źródeł dyplomatycznych, na które powoływała się PAP Polska miała się domagać, by mechanizm z Joaniny został sprecyzowany i wpisany do traktatu, a nie był przedmiotem odrębnej deklaracji. Mechanizm umożliwia krajom odwlekanie decyzji przez "rozsądny czas", nawet jeśli nie mają one wystarczającej mniejszości blokującej. Według źródeł PAP, Anna Fotyga zwróciła się o sprecyzowanie, co oznacza "rozsądny czas", choć nie mówiła o ultimatum dwóch lat.
Co do Karty Praw Podstawowych, jak poinformowała minister, Warszawa zachowuje rezerwę. Na decyzję, czy będzie chciała wyłączenia Polski spod jej obowiązywania, ma czas do końca obrad Konferencji Międzyrządowej. Według mandatu negocjacyjnego przyjętego na brukselskim szczycie Karta ma mieć wiążący charakter dla państw Unii.
Wyłączenie, czyli tzw. op-out, zagwarantowała sobie już podczas czerwcowego szczytu Wielka Brytania w części dotyczącej praw socjalnych. Polskie władze deklarowały, że zdecydują do końca Konferencji Międzyrządowej, czy także poproszą o wyłącznie z Karty. Tłumaczyły, iż potrzeba czasu na sprawdzenie wpływu Karty na polskie prawo rodzinne i w dziedzinie moralności.
Możliwe jest, że Warszawa nie pójdzie w ślady Londynu, bowiem już na szczycie uzyskała gwarancję, że Karta w żaden sposób nie ogranicza prawa krajów członkowskich "do ustanawiania przepisów w dziedzinie moralności publicznej i prawa rodzinnego". Jednostronna polska deklaracja w tej sprawie ma być dołączona do traktatu.
Poniedziałkowe spotkanie ministerialne było pierwszym w ramach tzw. Konferencji Międzyrządowej (IGC). Przewodnicząca w tym półroczu Portugalia przedstawiła projekt nowego Traktatu Reformującego Unię Europejską. Dokument liczy 145 stron i ponad 300 artykułów.
Zgodnie z traktatami UE - Konferencja stanowi forum negocjacji przedstawicieli rządów państw członkowskich, których celem jest zmiana traktatów stanowiących podstawę Unii Europejskiej. W przeciwieństwie do poprzednich IGC, ta obecna ma być wyjątkowo krótka. Na czerwcowym szczycie przywódcy państw UE zobowiązali się bowiem do przyjęcia nowego traktatu najpóźniej do końca roku, a Portugalia ma ambicje zakończenia prac już na szczycie 18-19 października w Lizbonie.
Polska minister spraw zagranicznych przed spotkaniem mówiła, że jest optymistką, co do zakończenia prac nad Traktatem w wyznaczonym przez portugalskie przewodnictwo terminie, czyli do końca roku.
Traktat miałby wejść w życie już w 2009 roku, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, pod warunkiem jednak, że po jego przyjęciu przez przywódców państw UE nie pojawią się kłopoty z ratyfikacją.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24