Stworzyli dom dla dzieci ze zbombardowanego sierocińca. "U nas nie będzie wojny"

09.08.2015 | Ukraina: rodzina przygarnęła dzieci ze zbombardowanego domu dziecka
09.08.2015 | Ukraina: rodzina przygarnęła dzieci ze zbombardowanego domu dziecka
Fakty TVN
Historia ukraińskiej rodziny, która przygarnęła trójkę podopiecznych ze zbombardowanego domu dziecka na wschodzie UkrainyFakty TVN

Mają czwórkę własnych dzieci, a od niedawna pod opieką łącznie siedmioro. Ukraińska rodzina przygarnęła trójkę podopiecznych ze zbombardowanego domu dziecka na wschodzie Ukrainy. Nie miał się nimi kto zająć, więc państwo Gorozija podjęli trudną decyzję. Choć jest im ciężko, zapowiadają, że to nie koniec. Materiał "Faktów" TVN.

Dima ma siedem lat, jeszcze niedawno był bardzo chudy i nie wiedział, kto to mama. Nie wiedział też co to czołgi, wybuchy i wojna.

"Mamusiu, bombardują nas"

- Kiedy go przywiozłam po sąsiedzku było wesele i fajerwerki. Nagle Dima przybiegł do mnie i krzyczał 'mamusiu, bombardują nas'. Najstraszniejsze było to, że nakrył mnie swoim własnym ciałem. Bał się drugi raz stracić mamę - tłumaczyła Tatiana Gorozija.

Mamę Dima ma od pół roku. Jego i jego siostry kobieta wywiozła z ogarniętego wojną Donbasu. Dom dziecka, w którym mieszkali od małego, został zbombardowany.

Dzieci wyrażają ogromną wdzięczność wobec państwa Gorozija. Jak mówią: "tam było źle, gdzie mieszkaliśmy, a tu jest dobrze".

W małym ukraińskim miasteczku, 200 km od Kijowa, Tatiana i jej mąż odchowali trzech synów i córkę, ale kiedy na Wschodzie wybuchła wojna, nie zastanawiali się choć wiedzieli, że będzie ciężko.

Przeprowadzka

- Dziewczynki przez dwa miesiące milczały i patrzyły w jeden punkt. Wszyscy byli niedożywieni, chorzy. Tam nie ma zdrowych dzieci. Kiedy ich przywiozłam i dałam im twarożek, nie wiedzieli nawet, co to jest twarożek - tłumaczyła Tatiana Gorozija.

Teraz uczą się, czym jest rodzina. Niedługo czeka ich przeprowadzka do nowego domu. Żeby go wyremontować, Tatiana sprzedała wszystko co miała, nawet ślubną biżuterię. Nie wystarczyło, więc dorzucili się zwykli Ukraińcy z całego kraju. Niektórzy przyjechali pomóc z tym, co mięli.

- Podarowali nam tapety, ale kiedy zaczęliśmy je kłaść, nie wystarczyło. No to daliśmy kawałek tu, kawałek tu...taka designerska robota - opowiadała Tatiana Gorozija.

Dima nie może się doczekać, kiedy wreszcie zamieszka w swoim pokoju. Marzenia dzieci zaczynają się spełniać.

Jak tłumaczyła pani Gorozija, "chce żeby tu były kwiaty, śpiew ptaków, śmiech dzieci, a nie wybuchy".

Kobieta planuje stworzyć rodzinny dom dziecka dla szesnaściorga sierot. W strefie wojny, w trudnych warunkach, wciąż mieszka wiele dzieci, także tych, które rodziców straciły w konflikcie z Rosją.

Więcej materiałów na stronie "Faktów" TVN

Autor: mb/ja / Źródło: Fakty TVN