Dziś oczy świata znowu będą zwrócone na nowojorski sąd. Stanie przed nim były już szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Za próbę gwałtu na pokojówce Dominique'owi Strauss-Kahnowi grozi nawet 25 lat więzienia. Ostatnie dwa tygodnie DSK spędził w luksusowym domu na Manhattanie.
W poniedziałek Francuz po raz pierwszy formalnie odniesie się do zarzutów - usiłowania gwałtu, napaści seksualnej i bezprawnego uwięzienia pokojówki hotelowej.
Od prawie dwóch tygodni Dominique Strauss-Kahn przebywa w areszcie domowym - luksusowym domu w bogatej dzielnicy Tribeca na Manhattanie.
Spory czynsz
Opuścił go do tej pory raz - w zeszły piątek pojechał na badania do lekarza. Mógł wychodzić na nabożeństwa religijne, ale nie skorzystał z tej możliwości. Na nodze ma elektroniczną bransoletę, która monitoruje każdy jego ruch. Pilnują go również uzbrojeni ochroniarze i kamery. Strauss-Kahn płaci za ten system zabezpieczeń sam, 200 tys. dolarów miesięcznie.
Tańszy jest pobyt w areszcie - 50 tys. dolarów co miesiąc. Sam dom w dzielnicy Tribeca jest warty 14 mln dolarów. Są w nim cztery sypialnie, kino, siłownia i taras na dachu.
Oprócz członków rodziny, Strauss-Kahna jednocześnie mogą odwiedzać cztery osoby.
O wyborach zapomniał
Dominique'a Strauss-Kahna zatrzymano 14 maja na lotnisku JFK w Nowym Jorku po zgłoszeniu pokojówki jednego z hoteli. Tamtejsza prokuratura postawiła Francuzowi zarzuty napaści seksualnej, próby gwałtu i bezprawnego uwięzienia kobiety.
Pierwsze cztery noce Francuz spędził w więzieniu Rikers Island. Już po przenosinach do aresztu domowego zrezygnował z funkcji szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Jego obrońcy twierdzą, że jest niewinny. Jeśli sąd udowodni mu zarzuty, nawet 25 lat może spędzić za kratkami.
Strauss-Kahn uważany był za zdecydowanego faworyta wyborów prezydenckich we Francji na wiosnę 2012 roku.
Źródło: Fakty TVN, tvn24.pl