Czekając na Zakajewa


W zamęcie wokół zatrzymania Ahmeda Zakajewa opinii publicznej umknęło przesłanie kongresu w Pułtusku. Czeczeńska opozycja chce pokojowego rozwiązania kaukaskiego konfliktu i zabiega o rozmowy z Rosją. Obradujący mają nadzieję, że świat usłyszy ich głos.

Hidżran Aliyewa, szefowa Stowarzyszenia Dom Kaukaski w Polsce rozdaje dziennikarskie akredytacje. - Nie, nie trzeba dokumentów, ja wierzę, ze jesteście dziennikarzami – uśmiecha się, trochę ironicznie, do dwóch Rosjan.

Ali, jak prosi, by na nią mówić, jest Azerką. Pomaga przy kongresie, bo „taki to wspólny, smutny los kaukaskich narodów”. – Zobaczycie, że warto im pomóc – przekonuje nas.

Głuchy świat

Do Pułtuska ruszamy w konwoju kilku osobowych samochodów. Obok mnie Imran Iżiłow, obrońca praw człowieka, obecnie mieszka w Strasburgu. Rodzinę w Czeczenii, rodziców i siostrę, zabili Rosjanie. – Zbierałem zwłoki dzieci, kobiet. O tym, co w życiu widziałem wolałbym zapomnieć - mówi. Opowiada o tym, że czeczeńska rzeczywistość się nie zmienia. - Porwania, zabójstwa, tortury, to się wciąż dzieje. Za przyzwoleniem wolnego świata – denerwuje się.

Ali Junosow, prawnik i współpracownik nieżyjącego prezydenta Maschadowa podkreśla, że dla nich teraz najważniejsze, by przekonać świat, że Czeczeni nie są terrorystami. - Na przykład zamach z 2004 roku. Moskwa podała, że to dwie Czeczenki-samobójczynie, wymienili je z imienia i nazwiska, zdetonowały bomby na pokładach - mówi Junosow. - Znaleźliśmy te kobiety całe i zdrowe. Wtedy Rosjanie mówią, ze to inne, ale miały paszporty tych, które my znaleźliśmy. To była bzdura, te kobiety miały paszporty przy sobie.

Porwania, zabójstwa, tortury, to się wciąż dzieje. Za przyzwoleniem wolnego świata Imran Iżiłow

Trudne początki

Dojeżdżamy do Pułtuska. Miasto obstawione policją. Legitymują każdy „podejrzany” samochód. Czeczeni bez słowa wyjmują dokumenty, „pyskować” zaczynają Polacy. – To dlatego, by nikt nie zakłócił kongresu – tłumaczy policjant.

Okazuje, że to nasze zatrzymanie to drobiazg. Olieg Panfiłow, rosyjski dysydent, obecnie obywatel Gruzji i niezależny dziennikarz, opowiada, że samochód, którym jechał z czeczeńskimi delegatami z Norwegii, zatrzymano 15 km przed Pułtuskiem. - Mieli długą broń, zrewidowali nam bagaże – opowiada.

Po chwili kolejna informacja: zatrzymano Adama Borowskiego, honorowego konsula Iczkerii w Polsce i syna Ahmeda Zakajewa, Szamila. Ali Pasza Saltychanow, członek rządu Zakajewa, mówi lakoniczne, nie chce niczego komentować.

Czekamy. Robi się nerwowo. - A Zakajew gdzie? – rosyjski dziennikarz najwyraźniej nie ma wyczucia chwili. - A w Kara-gan-dzie! – przedrzeźnia go Panfiłow.

Wewnętrzne tarcia

Czeczeni w komentarzach dotyczących Zakajewa i zatrzymań są dość powściągliwi. Prawdę powiedziawszy więcej emocji budzą doniesienia portalu kaukaz.com o tym, że cały ten zjazd to rosyjska prowokacja, przez Moskwę finansowana, a Deni Teps, szef Światowego Komitetu Czeczenów, pracuje dla FSB.

Sam Deni Teps oburza się, że ataki na niego, to próba zdyskredytowania Zakajewa. – Ani z KGB, ani z FSB nigdy nie miałem nic wspólnego – mówi mi. Przyznaje jednak, że jest wykładowcą akademii policyjnej w Sankt Petersburgu.

- Ale po tym zjeździe Deni wróci spokojnie do Rosji. Czy to nie dziwne? – ironizuje jeden z uczestników. I funduje mi mały wykład o sytuacji czeczeńskiej opozycji.

Niejasne pozycje

Wśród Czeczenów, którzy pozostali w kraju, większym poparciem cieszą się islamiści, skupieni wokół Doku Umarowa. Zakajew i większość emigrantów to tak zwany nurt niepodległościowy. Ale i oni są podzieleni, czy to na tle personalnych konfliktów czy kwestiach politycznych.

Zjazd w Pułtusku ma być pierwszym krokiem do zjednoczenia czeczeńskiej diaspory, a w przyszłości czegoś na kształt Okrągłego Stołu, pod patronatem organizacji międzynarodowych. Więc wcale nie jest wykluczone, że Zakajew już prowadzi jakieś poufne rozmowy z Rosją. A cała afera z żądaniami zatrzymania ma tylko podnieść jego prestiż.

Traktują czeczeńskich delegatów jak bandytów. Trzymają kilka godzin bez żadnego powodu. Jak zobaczyli dokumenty naszego kierowcy, przypadkiem noszącego nazwisko Zakajew, aż zagwizdali z radości. Anna Kuhn, polska rzeczniczka prasowa zjazdu

Ciężkie przejścia

Do Pułtuska dociera Adam Borowski. Odczytuje oświadczenie Ahmeda Zakajewa, który chce sam się zgłosić do prokuratury. I po chwili rusza dalej, „odbijać” z pułtuskiego komisariatu kolejnych zatrzymanych.

- To skandal. Wstyd mi za polską policję – denerwuje się na komendzie Anna Kuhn, polska rzeczniczka prasowa zjazdu. – Traktują czeczeńskich delegatów jak bandytów. Trzymają kilka godzin bez żadnego powodu. Jak zobaczyli dokumenty naszego kierowcy, przypadkiem noszącego nazwisko Zakajew, aż zagwizdali z radości... Czy oni nawet nie wiedzą, że Ahmed ma w paszporcie inne nazwisko!? - mówi Kuhn.

Na oficerze dyżurnym wrażenia nie robi legitymacja prasowa, informacji nie udziela. Adam Borowski idzie negocjować z komendantem. Wypuszczają kolejnych zatrzymanych. Jako ostatni, przed pierwszą w nocy, zostaje zwolniony Aslambek Kekharsajew, szef ochrony zjazdu i przedstawiciel rządu Zakajewa na Polskę. Dostaje kuriozalny protokół z zatrzymania: „pojedynczo podróżujący obywatel Czeczenii z wyglądu przypominający poszukiwanego Ahmeda Zakajewa”. - Z której strony on podobny? – dziwią się Czeczenii.

- Nie ważne, ważne, że obywatel Czeczenii, nie żadnej Federacji Rosyjskiej tylko Czeczenii! – gorączkuje się Adam Borowski. - Polska policja dała takie zaświadczenie. Znaczy wolna Czeczenia żyje! Oprawimy to sobie w ramki! - mówi radośnie.

Wszyscy wybuchają śmiechem. Nerwowy nastrój na chwilę pryska. Po pół godzinie ci, którym z takim trudem udało się dotrzeć do Pułtuska, ruszają z powrotem do Warszawy wesprzeć Zakajewa, gdy zjawi się o ósmej rano w prokuraturze.

Obrady mimo wszystko

Następnego dnia wszyscy już wiedzą: nie stawił się sam, bo został wcześniej zatrzymany. Deni Teps apeluje, by mimo wszystko rozpocząć prace kongresu. I apel skutkuje. Czeczeni z podziwu godnym zdyscyplinowaniem, mimo braku wielu prelegentów, realizują kolejne punkty. Na sali jest około 100 osób. Niektórzy są w szarych papachach, karakułowych czapach, których Czeczeni nie zdejmują przed nikim. Większość ubrana typowo po europejsku. Są też, tak jak zapowiadano w kuluarach, apele o jedność.

Mówi Rusłan Abdurzakow: - Jestem jednym z pierwszych i jednym z niewielu, którzy w 1987 roku zaczynali ruch oporu w Czeczenii. Zostało nas około 15 osób i boli mnie to, że dzisiaj Bisułtanow i Abumuslimow nie tyle są przeciwko nam, ale się oddzielili. Chciałbym się zwrócić do bojowników: chociaż raz zróbcie ku nam krok. Usiądźcie do stołu i wypowiedzcie swoje zdanie. Swoje zarzuty pod adresem Zakajewa, ale prosto w oczy, nie przez Internet. - nawołuje Abdurzakow.

Wtóruje mu konsul Magadow, przedstawiciel czeczeński w Berlinie: - Jeżeli były rząd Maschadowa nie może teraz być razem a naród jest rozbity to jak możemy budować państwo! Chciałbym, żeby ten kongres doprowadził do pogodzenia narodu czeczeńskiego! - mówi dyplomata.

Poważne problemy

Iwar Amundsen, szef Światowego Forum Czeczenii, Norweg który dla kaukaskiej sprawy porzucił wielki biznes, przyznaje, że czeczeński ruch oporu uległ radykalizacji, a teraz rozprzestrzenia swoją działalność na cały Kaukaz.

Działania terrorystyczne – jego zdaniem - wymknęły się spod kontroli i wynikają z długich opresji. Winą obarcza Rosję. Bo republika jest okupowana i prowadzona przez rząd zdrajców (kadyrowców). Rządzi strach i opresja, tortury, morderstwa, porwania, zlikwidowano wolność wypowiedzi, a opozycja jest dławiona w zalążku.

- Europa i Narody Zjednoczone dokonują bankructwa moralnego. Nie rozumieją, że poddają się niedemokratycznej Rosji i presji związanej z ropą. Zapominają o międzynarodowych rządach prawa i prawach człowieka; sprawiają, że świat staje się bardziej niebezpieczny – tłumaczy Amundsen.

Rozproszenie uwagi

Telewizyjne ekipy nie relacjonują zjazdu. Czekają przed budynkiem na Zakajewa. Trwają spekulacje, wypuszczą nie wypuszczą. Czeczeńscy organizatorzy cały czas nie tracą nadziei. - Dotarły do nas informacje, że może będzie potrzebne poręczenie, czy to słowne czy materialne, ale nie ma problemu, już wielu Polaków zadeklarowało wsparcie – mówił wczesnym popołudniem, Deni Teps. Dziennikarze i inni polscy obserwatorzy, przede wszystkim dawni opozycjoniści związani ze Stowarzyszeniem Wolnego Słowa, są bardziej sceptyczni. "Różnie może być".

Zjeżdżają kolejni politycy. Joanna Kluzik-Rostkowska z PiS, Tadeusz Zwiefka z PO. Deklarują swoje poparcie. Mówią, ze nie wyobrażają sobie ekstradycji. – Sąd, jak mi nieoficjalnie powiedziano, ma rozpatrzyć sprawę jeszcze dziś – uspokaja Zwiefka.

Mimo wszystko

W obradach zjazdu chwila przerwy. Usman Ferzauli, minister spraw zagranicznych w rządzie Zakajewa, wręcza order wdowie po Aleksandrze Litwinience, Marinie. Litwinienko ujawnił, że moskiewskie zamachy, o które oskarżano Czeczenów, były prowokacją. Został otruty.

- Gdy Aleksandra zabrakło, to naród czeczeński był dla mnie wsparciem – mówi Marina. - Jesteś dla nas siostrą – zapewnia Ferzauli. Oboje mają łzy w oczach.

Z Warszawy nadchodzi informacja: wiozą Zakajewa do sądu.

Honorowe poparcie

Do Pułtuska przyjeżdża senator Zbigniew Romaszewski, który zdążył już złożyć w sądzie osobiste poręczenie za Zakajewa. - Napisałem to, o czym jestem przekonany: Ahmed Zakajew to człowiek honoru, nie terrorysta - mówi polityk. Zjeżdża wiceprzewodniczący PiS Adam Lipiński, Małgorzata Gosiewska, współpracowniczka prezydenta Kaczyńskiego. Nadchodzą maile i faksy z wyrazami poparcia i zapowiedziami protestów: od Amnesty International, Stowarzyszenia Wolny Kaukaz. Czasem nawet od politycznych bytów, o których już dawno zapomniano, jak na przykład KPN.

Oczekiwanie przedłuża się. Na sali panuje coraz bardziej nerwowy nastrój. Do mikrofonu podchodzi Iżiłow. – I bardzo dobrze, ze Polacy chcą protestować. Żyją w kraju, który nie respektuje konwencji genewskich – mówi. Brawa. Amundsen wychodzi na mównicę zaraz po nim. - Jeśli Ahmeda Zakajewa nie zwolnią, pojedźmy jutro wszyscy pod prokuraturę, zaprotestować. Kto jest za? – woła. Na sali las rąk. Młodzi Czeczeńcy zaczynają skandować.

Celem czeczeńskiego narodu jest budowa nowoczesnego państwa. Utworzonego na zasadzie ogólnoludzkich wartości, na poszanowaniu praw człowieka, niezależnie od przynależności narodowej i wyznania. Ich równe i niezaprzeczalne prawa powinny być fundamentem wolności, sprawiedliwości i pokoju. Ahmed Zakajew

Na uroczystej kolacji pustki. Czeczeńcy stoją przed budynkiem, wypatrując Zakajewa. Gdy przyjeżdża niemal wnoszą go na rękach. Później zaciągną wartę przed jego pokojem. Tak na wszelki wypadek.

Postęp i nadzieje

Sobota. Ostatni dzień zjazdu. - Wszystko się dobrze skończyło. Zrobiliśmy krok na przód. - mówi nie kryjąc radości Aslambek Kekharsajew. Uprzejmości i kolejne ordery: dla honorowych konsuli, pośmiertnie m.in. dla dziennikarki, Anny Politkowskiej i Natalii Estemirowej, rosyjskiej obrończyni praw człowieka, także zamordowanej.

Zakajew ogłasza końcową deklarację. - Celem czeczeńskiego narodu jest budowa nowoczesnego państwa, utworzonego na zasadzie ogólnoludzkich wartości. Na poszanowaniu praw człowieka, niezależnie od przynależności narodowej i wyznania. Ich równe i niezaprzeczalne prawa powinny być fundamentem wolności, sprawiedliwości i pokoju. - mówi.

Kongres wzywa Rosję do wstrzymania działań wojennych i rozpoczęcia rozmów przy bezpośrednim udziale i patronacie międzynarodowych instytucji.Apeluje do ONZ o utworzenie Międzynarodowego Trybunału ds. Czeczenii, który miałby się zająć wyjaśnianiem zbrodni dokonanych na narodzie czeczeńskim. Prosi Radę i Parlament UE, by zorganizowały międzynarodową konferencję nt. Czeczenii. Wszystkie międzynarodowe instytucje wzywa, by zawalczyły o prawo wysłania na teren Czeczenii niezależnychobserwatorów w celu przeprowadzenia międzynarodowego dochodzenia w sprawie masowych zabójstw.

Źródło: tvn24.pl