Zdecydowana większość ze 103 dzieci, które zamierzali wywieźć z Czadu pracownicy francuskiej organizacji charytatywnej L'Arche de Zoe ma rodziców - potwierdzają agencje ONZ i Czerwony Krzyż.
- W wyniku przeprowadzonych rozmów, 91 dzieci wymieniło środowisko rodzinne składające się z co najmniej jednego dorosłego będącego bliskim krewnym - napisano we wspólnym oświadczeniu Organizacji Narodów Zjednoczonych i Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (ICRC).
Raport został przygotowany wspólnie przez UNICEF, Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców oraz Międzynarodowy Czerwony Krzyż.
W zeszłym tygodniu w Czadzie zatrzymano dziewięciu Francuzów pod zarzutem próby porwania 103 dzieci w wieku 1-10 lat. 21 dziewczynek i 83 chłopców z sudańskiego Darfuru miało polecieć do Europy, a później trafić do rodzin we Francji i Belgii.
Oburzenie wywołały najpierw doniesienia, że francuskie rodziny zapłaciły za każde dziecko po kilka tysięcy euro. Teraz okazało się, że większość z dzieci nie jest sierotami.
Oprócz pracowników L'Arche de Zoe zatrzymano też siedmiu Hiszpanów - załogę samolotu, na pokładzie którego dzieci miały polecieć do Europy. Oskarżono ich o współudział w popełnionych przez Francuzów przestępstwach. Podobny los spotkał trzech francuskich reporterów relacjonujących poczynania L'Arche de Zoe.
"Władze wciąż nas nie słuchają, pomimo że jest jasne, iż nie powinni oni być łączeni z pracownikami organizacji charytatywnej" - napisano w oświadczeniu niezależnej pozarządowej organizacji Reporterzy bez Granic, walczącej o wolność prasy.
Konflikt w Darfurze, zachodniej prowincji Sudanu, trwa od ponad czterech lat. W jego wyniku śmierć poniosło, według ostrożnych szacunków, 200 tysięcy ludzi, a 2,5 miliona opuściło swoje domy.
Źródło: Reuters, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24