Chcieli zabić byłego prezydenta USA


Nieznani sprawcy próbowali dokonać zamachu na życie byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Jimmy'ego Cartera podczas jego wizyty w Strefie Gazy. Niedaleko przejścia Erez, przez które miał wracać konwój Cartera z Gazy do Izraela, znaleziono ukryte pod ziemią ładunki wybuchowe.

Jak twierdzą źródła palestyńskie w Strefie Gazy, sprawcami zamachu mieli być byli członkowie zbrojnego ramienia Hamasu, którzy wystąpili z tej organizacji, tworząc odrębne struktury o nazwie "Dżaldżalat". Ugrupowanie to ma być ściśle związane z al-Kaidą.

Władze Hamasu oświadczyły, że nic nie wiedzą na temat zamachu na Jimmiego Cartera.

Jimmy Carter spotkał się w Gazie z liderem Hamasu i byłym premierem Ismailem Haniją. Politycy rozmawiali o usunięciu zniszczeń wojennych, spowodowanych w czasie izraelskiej operacji "Płynny Ołów" na początku roku. Jimmy Carter wyraził ubolewanie, że zniszczeń tych dokonano przy użyciu między innymi sprzętu wojskowego produkcji amerykańskiej, będącego na wyposażeniu armii Izraela.

Traktowani jak zwierzęta

Carter skrytykował mocno władze izraelskie, zarzucając im traktowanie Palestyńczyków w Strefie Gazy "raczej jak zwierzęta, niż jak żywych ludzi".

- Nawet papier i kredki traktowane są jako zagrożenie dla bezpieczeństwa. Starałem się to wyjaśnić, gdy spotkałem się z władzami izraelskimi, ale nie otrzymałem wyjaśnienia, ponieważ nie ma wyjaśnienia - powiedział Carter na spotkaniu z mieszkańcami Gazy w biurze ONZ.

Źródło: IAR