Atak na Amerykę był wstrząsem dla całego demokratycznego świata. Był też wielkim sprawdzianem i dla rządzących i dla mediów. Legenda amerykańskiej dyplomacji i laureat pokojowego Nobla Henry Kissinger w rozmowie z TVN24 opowiada o 11 września 2001 r. widzianym swoimi oczami. Wtedy był w Niemczech. Córka Zbigniewa Brzezińskiego - Mika - wówczas reporterka, w samym środku dramatycznych wydarzeń.
Były sekretarz stanu USA Henry Kissinger dziesięć lat temu był w Niemczech. Gdy zapłonęły wieże WTC, wygłaszał wykład.
- Nagle zobaczyłem niezwykłe poruszenie i ktoś chciał wbiec na moją mównicę, a równocześnie z sali padło wyjątkowo agresywne pytanie. Odsunąłem posłańca z informacjami, nie miałem pojęcia o co chodzi. Zacząłem odpowiadać na pytanie. Ale posłaniec się nie poddawał. "Był atak na Nowy Jork", usłyszałem - relacjonuje kiedyś jeden z najpotężniejszych ludzi na świecie, doradca prezydentów, laureat pokojowej nagrody Nobla.
Kissinger długo nie zadawał sobie sprawy, co się wydarzyło w USA. - Jak w transie zacząłem odpowiadać na pytania i równocześnie próbowałem zrozumieć, co się stało w mojej ojczyźnie. Próbowałem wydostać się z Niemiec, pojechałem natychmiast na lotnisko, ale usłyszałem że nie wpuszczą mnie na pokład żadnego samolotu, nawet na lot do Chin, który miałem zarezerwowany. Utknąłem na tydzień w Niemczech, ale to dało szansę spokojnego zastanowienia się, co dalej - opowiada.
"Dotknęło mnie osobiście"
Tymczasem córka Zbigniewa Brzezińskiego, wtedy czołowa twarz stacji MSNBC, w dniu dramatycznych wydarzeń zaczynała swój reporterski dyżur.
- To było największe, najbardziej dramatyczne wydarzenie jakie obsługiwałam w czasie całej mojej kariery dziennikarskiej. Do dziś nie umiem go traktować wyłącznie jako dziennikarskiego zadania do wykonania, zbyt mocno dotknęło mnie osobiście. Tak wielka strata. Nie potrafiłam oddzielić emocji - przyznaje Mika Brzezinski.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN