Wszystko wskazuje na to, że Polska, jak to się mówi, mrugnęła pierwsza. Nie chce doprowadzić do zderzenia frontalnego - mówił na antenie TVN24 Jan Truszczyński, główny negocjator w sprawie akcesji Polski do Unii Europejskiej. Komentował stanowisko Polski w sprawie połączenia dostępu do środków unijnych z kwestią praworządności.
Kolejna tura negocjacji budżetowych w UE odbędzie się 10-11 grudnia podczas szczytu Rady Europejskiej. Unijni liderzy podejmą próbę rozwiązania obecnej sytuacji, w której Polska i Węgry zapowiadają zawetowanie projektu wieloletnich ram finansowych UE na lata 2021-2027, w związku z rozporządzeniem dotyczącym powiązania dostępu do środków unijnych z kwestią praworządności.
Wieloletni budżet UE na lata 2021-2027 musi być przyjęty w pakiecie z funduszem odbudowy wartym 1,8 biliona euro oraz mechanizmem powiązania środków unijnych z kwestią praworządności.
"To też jest jakiś gracz, który też musi na swój sposób i swoją ścieżką zejść z drzewa"
Jan Truszczyński, były ambasador Polski przy UE i główny negocjator w sprawie akcesji Polski do Unii, mówił w TVN24, że widać, że Polska prawdopodobnie nie zastosuje weta. - Ta wczorajsza wizyta (Jarosława) Gowina i to, co mówił prasie po swoich rozmowach z kilkoma członkami Komisji Europejskiej i pierwsze komentarze, jakie napływają z samej Brukseli, wszystko wskazuje na to, że Polska, jak to się mówi, mrugnęła pierwsza. Nie chce doprowadzić do zderzenia frontalnego i ze swojej strony w jakiś sposób zaczyna szukać możliwości wyjścia z twarzą, zejścia z drzewa, na które się zbyt wysoko wdrapała - powiedział.
Jarosław Gowin o dodaniu "deklaracji interpretującej", jako o możliwym rozwiązaniu impasu negocjacyjnego w sprawie unijnego budżetu i funduszu odbudowy mówił w Brukseli w czwartek. Stwierdził, że w deklaracji musiałoby się znaleźć "jasne stanowisko Rady Europejskiej, że zasada warunkowości nie będzie wykorzystywana do tego, żeby naciskać, wywierać nieuzasadniony nacisk na poszczególne państwa członkowskie w kwestiach innych niż uczciwe wykorzystywanie funduszy unijnych".
W piątek rzecznik rządu i sam premier oświadczyli jednak, że stanowisko Polski pozostaje bez zmian.
Truszczyński przyznał, że nie możemy być na 100 procent pewni, jak zakończy się obecna sytuacja. - Nie wiemy, ile jest racjonalnego podejścia, a ile szaleństwa i ideologicznego uporu. Jest to jakaś mieszanka w stanowisku polityków pisowskich i w ogóle całej rządzącej obecnie koalicji trzech partii. A ponadto nie znamy jeszcze ostatniego stanowiska Viktora Orbana. To też jest jakiś gracz, który też musi na swój sposób i swoją ścieżką zejść z drzewa, na które pozwolił się wdrapać Węgrom, też zbyt wysoko - dodał.
- Z tej strony nie słychać w ostatnich dwóch dniach niczego. O tym, że tam będzie podatność na rozwiązania pozwalające na dogadanie się, wszyscy są przekonani od dawna. Mimo buńczucznych i twardych wypowiedzi Viktora Orbana w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Nie wiemy po prostu, co w jego głowie w tej chwili siedzi i jakiej ścieżki zejścia z drzewa on szuka. Polska ścieżka już się, widzę, zaczyna rysować, tylko nie wiemy jeszcze, jaka to będzie deklaracja interpretatywna, nie wiemy, kto ma ją wydać. Z tego, co mówił wicepremier, wynikałoby, że Polska oczekuje, iż szefowie państw i rządów podpiszą się pod tego rodzaju polityczną deklaracją - ocenił Truszczyński.
Źródło: TVN24, PAP