- Główną zaletą Unii Europejskiej jest jej skala. UE liczy się na świecie, bo reprezentuje 500 mln obywateli. Jeżeli będziemy tę skalę tracili, to znaczy, że tracimy znaczenie - podkreślił w programie "Horyzont" w TVN24 wiceszef MSZ Konrad Szymański. Tematem rozmowy były konsekwencje referendum w Wielkiej Brytanii.
Wiceszef MSZ zwrócił uwagę, że stanowisko Polski ws. Brexitu nie powinno budzić żadnych wątpliwości. - Chcemy podtrzymać napięcie na rzecz reform w UE po to, aby zjednoczona przetrwała w tym składzie, w którym jest teraz. A być może również tak, by Wielka Brytania znów znalazła w niej swoje miejsce - stwierdził.
- Jeżeli jednak UE będzie pasywna wobec tego doświadczenia (decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu UE), potraktuje to jako wypadek przy pracy, to jestem przekonany, że za mniej niż pięć lat będziemy mieli podobne doświadczenie w kolejnym państwie członkowskim. Ale to z całą pewnością nie będzie Polska - dodał.
"Nieznośna maniera Brukseli"
Zdaniem Konrada Szymańskiego winę za wynik referendum w Wielkiej Brytanii ponoszą nie tylko brytyjscy politycy, ale też reszta UE. - Bruksela i reszta UE przez wiele lat miała nieznośną manierę, by każde słowo krytyki wobec procesu integracji, uzasadnione czy nieuzasadnione, traktować absolutnie lekceważąco - ocenił. - Jeżeli traktujemy lekceważąco jakąś część opinii publicznej, to ta część będzie rosła. I to się stało w Wielkiej Brytanii - dodał.
Jednocześnie podkreślił, choć wiele niemądrych rzeczy mówiono w trakcie kampanii nawołującej do Brexitu, to "część brytyjskich wątpliwości jest absolutnie uzasadniona". - I na tę część wątpliwości trzeba poważnie odpowiadać, lekceważenie w demokracji przynosi absolutnie odwrotny skutek - podkreślił.
Unia dla wszystkich
Gość "Horyzontu" zwrócił uwagę, że Polska podziela wiele z nich. - Przyznaję, że w negocjacjach brytyjskich Polska powiedziała stanowcze "nie" w kwestii demontażu wspólnego rynku w zakresie swobodnego przepływu osób. Natomiast we wszystkich innych obszarach, czyli kwestii różnorodności, uznania wielowalutowości UE, kontroli państw narodowych nad procesem integracji tak, by ludzie mieli poczucie wpływu na to, co się dzieje w Brukseli, czy wreszcie reformistycznej agendy gospodarczej, Polska mówiła: idźmy jak najdalej w tym obszarze - stwierdził.
- Nam chodzi o taką wersję Unii, która będzie możliwie wygodna dla możliwie dużej grupy państw. Nie chcielibyśmy doprowadzać przez, na przykład nasilanie integracji jakiegoś głównego trzonu, do tego, że coraz więcej państw będzie mówić że "to nie dla mnie" - tłumaczył Konrad Szymański. - Główną zaletą UE jest jej skala. UE liczy się na świecie, może prowadzić negocjacje handlowe z USA, Chinami, Japonią, bo reprezentuje 500 mln obywateli. Jeżeli będziemy tę skalę tracili, to znaczy że tracimy znaczenie - ocenił.
Polski głos w UE
- W tym sensie nostalgiczne propozycje "Unii sześciu" (założycielskich członków Wspólnoty) w rzeczywistości mają taki sam efekt jak Brexit, w którym część państw traci dla siebie miejsce w UE. UE musi pokazać, że jest w niej miejsce dla każdego pod pewnymi warunkami. Tym podstawowym powinien być oczywiście wspólny rynek, bo to jedyna rzecz w UE, która działa bez zarzutu i przynosi olbrzymie korzyści obywatelom i przedsiębiorcom - podkreślił.
Wiceszef MSZ bronił zarazem wygłaszanego już wcześniej poglądu, że polski głos w debacie o Brexicie jest w Unii coraz lepiej słyszany. - Aby to stwierdzić najlepiej przyjrzeć się dokumentom szczytu UE po Brexicie. One w 100 proc. przenoszą polski punkt widzenia - stwierdził.
Autor: mm/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24