Aung San Suu Kyi - liderka birmańskiej opozycji, która najprawdopodobniej wygra wybory parlamentarne 8 listopada - oznajmiła, że choć formalnie prezydentem kraju zostać nie może, to i tak "będzie ponad prezydentem". W Birmie głowę państwa będącego jednocześnie szefem rządu wybiera parlament.
Konstytucja Birmy uniemożliwia Suu Kyi ubieganie się o urząd prezydenta, gdyż jest on niedostępny dla osób, których dzieci są obywatelami innych państw. A obaj synowie Suu Kyi są Brytyjczykami, gdyż był nim też jej zmarły w 1999 roku mąż.
Mimo to Suu Kyi zapowiada, że "będzie ponad prezydentem", jako że stoi na czele Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD), która najprawdopodobniej wygra wybory, a następnie wybierze prezydenta kraju. - To bardzo prosta wiadomość. Konstytucja nic nie mówi o kimś ponad prezydentem - powiedziała wieloletnia opozycjonistka.
Obserwatorzy przewidują, że NLD wygra wybory 8 listopada i że będzie to oznaczać wielką zmianę na scenie politycznej w Birmie, gdzie do głosu dojdą demokratyczni aktywiści, wykluczeni z życia publicznego przez prawie pół wieku rządów wojskowych. Od 2011 roku Birma jest rządzona przez nominalnie cywilne władze, złożone z emerytowanych generałów. Od kilku miesięcy, wraz ze zbliżaniem się listopadowego głosowania, birmański rząd jest oskarżany o zaostrzenie stanowiska i ograniczanie swobód. NDL zdecydowanie wygrała wybory w 1990 roku, ale rządząca wtedy junta nie uznała tego wyniku.
Autor: mtom / Źródło: reuters, pap