Samotna matka przez dobę w izolatce. "Płakałam, kiedy przynieśli do celi książkę ze zdjęciem moich dzieci"

Źródło:
Radio Swoboda, PAP
Opozycyjny przemarsz kobiet ulicami Mińska
Opozycyjny przemarsz kobiet ulicami MińskaTUT.BY
wideo 2/21
Opozycyjny przemarsz kobiet ulicami MińskaTUT.BY

Wiktoria Adamowicz jest samotną matką, wychowującą trzy córki. Za udział w protestach została ukarana grzywną. Zanim doszło do rozprawy sądowej, spędziła dobę w izolatce. Tłumaczenia, że ma nieletnie dziecko, nie pomogły.

Oglądaj TVN24 w internecie>>>

Wiktoria Adamowicz ma 46 lat, mieszka w 10-tysięcznych Białyniczach w obwodzie mohylewskim, jest absolwentką uniwersytetu pedagogicznego, kierunek: kultura ludowa. 20 lat stażu pracy w szkole. Później założyła własną firmę, sprzedaje kwiaty.

Samotna matka wychowująca trzy córki. Jedna z nich jest nieletnia, dwie pozostałe studiują.

9 września Adamowicz odebrała telefon z lokalnej milicji. Powiedzieli, że muszą z nią porozmawiać o toczącej się przeciwko niej sprawie administracyjnej. Kiedy udała się do komisariatu, pokazali jej nagranie, na którym stała obok mówcy na wiecu przeciwników Alaksandra Łukaszenki.

- Zostałam oskarżona o udział w nielegalnym wiecu z 18 sierpnia. Nie przyznaję się do winy, nie mam powodu, by się kajać, niczego nie naruszyłam - mówiła białoruskiej sekcji Radio Swoboda Adamowicz.

Liczyła, że "zwycięży zdrowy rozsądek"

Milicjanci powiedzieli kobiecie, że zostanie zatrzymana przed rozprawą sądową w jej sprawie, która miała się odbyć kilka godzin później. Tłumaczyła, że ma nieletnią córkę. Ośmiolatka przebywała w sanatorium, jednak regularnie dzwoniła do matki. - Jeśli połączenie zostanie przerwane, moje dziecko będzie się bało - próbowała przekonać funkcjonariuszy. Liczyła, że "zwycięży zdrowy rozsądek i że nie zostanie zatrzymana na noc", ale tak się nie stało.

W rozmowie z Radiem Swoboda Adamowicz przyznała, że "wpadła w otępienie", ponieważ - jak twierdziła "normalna osoba nie spodziewa się, że trafi do więzienia". Nie mogła zrozumieć, dlaczego ona, "przestrzegająca prawa obywatelka, która płaci podatki i wychowuje dzieci", została uwięziona. - Po przemyśleniu doszłam do wniosku, że władze próbują przełamać opór zwolenników zmian. Chcą ich upokorzyć. Nie miałam ani chwili, by myśleć o wyrzutach sumienia. Jedyne, to płakałam, kiedy przynieśli do celi książkę ze zdjęciem moich dzieci - opowiadała.

Wśród milicjantek, które badały kobietę, była jej uczennica. Była bardzo zaskoczona widokiem byłej nauczycielki.

Sama w podwójnej celi

Areszt śledczy znajduje się w piwnicy budynku milicji rejonowej. W podwójnej celi była tylko ona. Słyszała, jak w sąsiednich celach kłócą się skazani. Kiedy drzwi za nią się zamknęły, pomyślała, że ​​będzie trzymana w niewoli przez kilka dni. Przygotowywała się do tego mentalnie.

Zatrzymania podczas protestu kobiet w MińskuDaria Buryakina, TUT.BY

Kobieta odmówiła kolacji, prosząc jedynie o herbatę, by popić lekarstwa. Poprosiła strażników, aby zostawili jej kubek, ale zabrali.

- Kiedy przynieśli obiad, nie miałam ani łyżki, ani widelca. Strażnicy mi nie dali. Zupę wypiłam. Klopsiki zjadłam ręką, rozgniatając z plasterkiem ogórka - mówiła Wiktoria Adamowicz.

W areszcie śledczym spędziła dobę. Później została odwieziona do sądu milicyjnym minibusem. Za udział w akcjach protestu sąd ukarał ją grzywną w wysokości 54 rubli białoruskich (78 złotych).

Rozmówczyni Radia Swoboda twierdzi, że była zmuszona protestować, ponieważ w kraju jest "dużo niesprawiedliwości".

- Kiedy byłam w szpitalu położniczym, leżałam na jakichś deskach, a potem zadałam sobie pytanie, na co idą nasze podatki. Po wyborach prezydenckich odwiedziłam szkołę. Nauczyciele byli oburzeni, opowiadali, że jest dużo nowych uczniów, ale brakuje ławek. Mamy za to w kraju helikoptery i urządzamy pompatyczne parady wojskowe - nie kryła oburzenia.

Zatrzymywane uczestniczki wieców

Na Białorusi coraz więcej kobiet bierze udział w akcjach protestu przeciwko oficjalnym wynikom wyborów prezydenckich, które odbyły się 9 sierpnia i w których, według Centralnej Komisji Wyborczej, zwyciężył Alaksandr Łukaszenka.

W Mińsku w sobotę kilka tysięcy Białorusinek zebrało się na placu Wolności w centrum miasta. Zatrzymywane były nie tylko uczestniczki wiecu. Milicjanci zatrzymywali kobiety przebywające w okolicznych kawiarniach, przeszukiwali także podwórza w rejonie placu.

Białoruskie MSW podało w niedzielę, że w czasie sobotnich akcji protestacyjnych zostało zatrzymanych 114 osób. Jak podał resort, powodem zatrzymania było "naruszenie przepisów o masowych zgromadzeniach". Do czasu rozpatrzenia spraw przez sąd w areszcie umieszczono 87 osób.

Autorka/Autor:tas/dap

Źródło: Radio Swoboda, PAP