Powinno się stworzyć system wczesnego ostrzegania pomiędzy NATO i Rosją, który upewni Sojusz w tym, że "sprawy nie wymkną się spod kontroli" - powiedział we wtorek szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier.
W mijającym roku, w efekcie inwazji Rosji na Ukrainę na Krymie a także w Donbasie, Zachód nałożył na Moskwę szereg sankcji, które nie spodobały się Władimirowi Putinowi. Rosja zaczęła więc nękać europejskie kraje NATO, wysyłając w pobliże ich granic swoje samoloty i okręty, kilkakrotnie doprowadzając nawet do incydentów, które mogły się zakończyć wymianą ognia lub wypadkami.
Czerwona linia Bruksela-Moskwa?
Dodatkowo NATO zdecydowało przed kilkoma miesiącami o całkowitym zawieszeniu współpracy wojskowej i politycznej z Kremlem w oparciu o struktury NATO.
Dlatego Niemcy chcą, by - na wypadek sytuacji, w których prowokacje zbliżą się do niebezpiecznej granicy - istniał na linii Bruksela-Moskwa system wczesnego powiadamiania o zagrożeniach.
Szef niemieckiego MSZ stwierdził, że taki system, pozwalający na częściową wymianę informacji o prowadzonych manewrach i planowanych działaniach wojskowych, uchroni w porę obie strony przed "utratą kontroli" nad sytuacją polityczną zarówno w Europie jak i innych częściach świata.
Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg poinformował we wtorek o tym, że Sojusz jeszcze tej zimy oddeleguje do służby w siłach wczesnego reagowania kilka tysięcy głównie niemieckich, holenderskich i norweskich żołnierzy. Ci będą w ciągłej gotowości do zareagowania na zagrożenie np. ze strony Rosji do momentu, w którym powstanie planowana na 2016 r. tzw. szpica NATO.
Z kolei premier Słowacji Robert Fico określił we wtorek "prawdopodobieństwo na rozszerzenie się konfliktu rosyjsko-ukraińskiego na kraje trzecie na 70 procent".
Autor: adso//gak / Źródło: Reuters