Od dwóch tygodni polscy piloci uczestniczą w natowskiej misji patrolowania przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii. Tym razem w litewskich Szawlach stacjonują także myśliwce RAF. Większość zadań to loty ćwiczebne, ale są i loty na przechwycenie.
- Główna różnica między poprzednimi misjami a obecną jest taka, że nie jesteśmy sami: mamy kontyngent brytyjski, w estońskiej bazie Amari stacjonuje kontyngent duński, komponent francuski wspiera nas z Malborka - powiedział w czwartek w Szawlach dowódca Polskiego Kontyngentu Wojskowego Orlik 5 ppłk Krzysztof Stobiecki. Zwykle misję Baltic Air Policing pełnią cztery myśliwce. Wobec kryzysu ukraińskiego dyżurujący przed Polakami Amerykanie zwiększyli swój kontyngent. Obecna zmiana jest czterokrotnie liczniejsza: do czterech MiG-ów-29 z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego z Malborka dołączyły cztery myśliwce Eurofighter Typhoon z eskadr RAF. W Malborku do zakończenia dyżuru Polaków stacjonują cztery samoloty Rafale z Francji wspierające bałtycką misję, a w bazie Amari w Estonii dyżurują cztery duńskie F-16.
Nie tylko ćwiczenia
- Wykonujemy dużo misji treningowych wspólnie z Brytyjczykami i Francuzami, którzy przylatują do nas z Malborka, ćwiczymy przechwycenia obiektów lecących na różnych wysokościach i z różnymi prędkościami - powiedział Stobiecki. Oprócz treningowych lotów na przechwycenie - w nomenklaturze NATO Tango Scramble - zdarzają się rzeczywiste misje - Alpha Scramble - gdy myśliwce dostają rozkaz sprawdzenia obiektów lecących w pobliżu granic państw bałtyckich. Zazwyczaj chodzi o sprawdzenie, czy samolot leci zgodnie ze zgłoszonym planem lotu. Do takiej realnej misji doszło też w czwartek. Niezidentyfikowany samolot z obwodu kaliningradzkiego leciał nad wodami międzynarodowymi bez kontaktu z kontrolą ruchu powietrznego i bez zgłoszonego planu. Skierowano do niego odbywające lot treningowy polskie MiG-i, które rozpoznawszy dwa rosyjskie Su-24, wróciły do bazy. Dzień wcześniej, jak podało źródło w NATO, podobna sytuacja wydarzyła się w pobliżu granicy Łotwy. Na miejsce wysłano brytyjskie Typhoony (startowały z litewskich Szawli) i duńskie F-16 (startowały z estońskiego Amauri), które stwierdziły, że był to rosyjski śmigłowiec lecący, by udzielić wsparcia rosyjskiemu okrętowi. Dokonawszy wzrokowej identyfikacji myśliwce NATO wróciły do baz.
W takich sytuacjach alarm zarządza połączone centrum kontroli powietrznej w niemieckim Ueden, punkt naprowadzania znajduje się w litewskiej Karmelavie (Kormiałowie), gdzie również dyżuruje troje nawigatorów z Polski. Raporty z lotów trafiają do Ueden, stamtąd do dowództwa w niemieckim Ramstein, a dalej do naczelnego dowódcy połączonych sił NATO w Europie w belgijskim Mons, po czym informację otrzymują ambasadorowie państw NATO. Dyżur trwa 24 godziny, w tym czasie załogi muszą być gotowe poderwać samoloty w ciągu 15 minut. Jak powiedział squadron leader (odpowiednik majora) Billy Cooper, taki szybki start to ryzyko w przypadku nowoczesnych samolotów pełnych elektroniki, ale "Typhoon okazał się bardzo solidny". Podkreślił, że wyjątkowo zdarza się okazja, by brytyjscy, francuscy i polscy piloci myśliwscy mogli wspólnie ćwiczyć. Flight lieutnant (kapitan) Dan Jones ocenił, że pobyt w Szawlach to "naprawdę dobry trening z MiG-ami", które uznał za dobre samoloty, choć - "dymią i widać je na dziesięć mil".
Dziś w magazynie "Polska i Świat" materiał reportera TVN24 Piotra Świerczka, który w powietrzu obserwował działania polskich i brytyjskich myśliwców.
90 polskich żołnierzy
Polski kontyngent to ponad 90 osób. Brytyjski liczy 125 ludzi, w tym sześciu pilotów z eskadr używających Typhoonów. - Moim głównym zadaniem było zgranie zespołu złożonego z 21 różnych jednostek RAF - powiedział dowódca brytyjskiego kontyngentu wing commander (odpowiednik podpułkownika) Simon Hulme. - Ponad sto osób dodatkowego personelu oznacza dla nas oczywiście dodatkową pracę, ale musimy zapewnić im wsparcie. Udało się, mieliśmy dużo pracy, ale jako żołnierze jesteśmy przyzwyczajeni, by sobie radzić z nieoczekiwanymi sytuacjami - powiedział szef sztabu bazy lotniczej w Szawlach mjr Gintautas Slovikas. - To praktyczny przykład sojuszniczej solidarności, sygnał, że kraje bałtyckie nie są same - dodał. Misję patrolową nad Litwą, Łotwą i Estonią pełnią rotacyjnie od 2004 r. samoloty innych państw Sojuszu, ponieważ kraje bałtyckie nie mają własnego lotnictwa myśliwskiego. Polski kontyngent, którego obecny dyżur trwa od początku maja do końca sierpnia, uczestniczy w niej po raz piąty, poprzednio, przed dwoma laty, byli to także lotnicy w Malborka.
Autor: kło//kka / Źródło: PAP, tvn24.pl