Alarm na szwedzkim niebie. To nie Rosjanie

Do incydentu doszło w minioną sobotę. Gazeta "Expressen" poinformowała, powołując się na swoje źródła, że rosyjski samolot wtargnął na kilka kilometrów w szwedzką przestrzeń powietrzną. Na spotkanie intruza wysłano myśliwiec Gripen. Kiedy szwedzka maszyna zbliżyła się do obcego samolotu, ten miał zawrócić i odlecieć. Gazeta opisała całą sprawę w poniedziałek. Szwedzkie wojsko jeszcze tego samego dnia przyznało, że incydent miał miejsce, ale intruz nie przyleciał z Rosji, lecz z Francji. - Możemy potwierdzić, że był to samolot francuski. Teraz musimy dokładnie zbadać tę sprawę - poinformował rzecznik szwedzkich sił zbrojnych.

Od tego krótkiego oświadczenia wojsko milczy. Nie podano żadnych szczegółów incydentu. Nie wiadomo, jaki to francuski samolot miał naruszyć szwedzką granicę ani skąd konkretnie przybył. Oficjalnie obecnie w krajach bałtyckich nie stacjonują francuskie myśliwce. Były tam do lata. Możliwe, że "wizytę" Szwedom złożył francuski samolot rozpoznawczy. Francuzi mają kilka typów takich maszyn, od największych w postaci E-3 Sentry, poprzez nieco już zabytkowe Atlantique II czy mniejsze przebudowane maszyny cywilne z serii Dassault Falcon. Wiadomo, że NATO skrycie wykonuje loty rozpoznawcze nad Bałtykiem. W lipcu amerykański latający szpieg RC-135 wtargnął nad szwedzką Gotlandię i dopiero po pewnym czasie skręcił z powrotem nad morze. Amerykanie tłumaczyli się później, że ich maszyna uciekała przed rosyjskim myśliwcem, a piloci mieli nie zrozumieć komunikatów szwedzkiej kontroli naziemnej i byli pewni, że mają zgodę na przekroczenie granicy. Niezależnie od detali incydentu, obrazuje on, na ile wzrosła temperatura powietrznych zmagań nad Bałtykiem. We wcześniejszych latach do podobnych zdarzeń nie dochodziło.

Autor: mk//gak / Źródło: thelocal.fr, tvn24.pl