Indyjscy lekarze publicznie potępili zasady funkcjonowania programu in vitro w kraju po tym, jak do mediów dotarła informacja o urodzeniu dziecka przez kobietę mającą prawdopodobnie co najmniej 70 lat.
Daljinder Kaur nie ma certyfikatu urodzenia, uważa jednak, że ma 70 lat. W kwietniu urodziła zdrowego chłopca imieniem Arman. Wychowuje go wraz z 79-letnim mężem.
In vitro i wkrótce osierocenie?
Klinika, w której przez dwa lata poddawano kobietę kuracji, uważa, że może ona jednak mieć nawet 72 lata.
Jej kierownictwo znalazło się w Indiach w ogniu krytyki, przede wszystkim jednak lekarze mają pretensje do ministerstwa zdrowia, które nie stosuje górnej granicy wieku, decydując o rozpoczęciu kuracji u przyszłych rodziców.
Pojawiły się głosy różnych środowisk i stowarzyszeń lekarskich, które mówią jasno, że in vitro w przypadku starszych kobiet (i - szerzej - starszych małżeństw) daje tylko fałszywą nadzieję na szczęście, bo w ciągu kilku-kilkunastu lat "dziecko może zostać osierocone - komentuje sprawę brytyjski "Guardian".
Szefostwo kliniki, dzięki której na świat przyszedł mały Arman, tłumaczy tymczasem, że początkowo było "niechętne" poddania 70-letniej kobiety tak ciężkiej próbie jaką jest ciąża, ale widząc, że ma ona "dobre wyniki i jest zdrowa", zdecydowano się zaryzykować.
Lekarze uważają, że matki, które będą chciały skorzystać z zapłodnienia in vitro, powinny mieć najwyżej 45-50 lat. Równocześnie mówią, że należałoby się zastanowić nad tą samą górną granicą wieku dla ojców.
Autor: adso\mtom / Źródło: Guardian