Rośnie bilans ofiar eksplozji na stacji metra Oktiabrskaja w centrum Mińska. - Co najmniej 11 osób zginęło, a 128 zostało rannych - podała telewizja STV, powołując się na najnowsze dane Ministerstwa Zdrowia. Według MSW, wybuch można kwalifikować jako akt terrorystyczny. Aleksandr Łukaszenka sugeruje, że za eksplozję odpowiada ktoś z zagranicy.
- Dzisiaj ok. godz. 17.54 na stacji metra Oktiabrskaja doszło do zamachu terrorystycznego - oświadczył zastępca prokuratora generalnego Białorusi Andrej Szwed, który stoi na czele grupy śledczej badającej okoliczności zdarzenia. Dodał, że zbadane zostaną wszystkie wersje związane z tym wydarzeniem. Liczbę rannych określił na 126.
W szpitalach jest około 50 rannych. Lekarz kliniki, gdzie trafiło ponad 20 rannych, powiedział, że 11 osób jest w ciężkim stanie.
"Było dużo krwi"
Według 52-letniego mężczyzny, który rozmawiał z reporterem agencji Reuters, do wybuchu doszło na peronie. - Pociąg akurat wjechał na stację. Drzwi otworzyły się i w tym momencie doszło do eksplozji - powiedział mężczyzna o imieniu Igor. - Widziałem wiele osób leżących na ziemi bez ruchu. Wszędzie była krew - dodał.
Według agencji BiełTA, która powołuje się na świadków, eksplozja nastąpiła w ostatnim wagonie pociągu metra. Słychać było trzask, niemal nie było ognia, ale pojawiło się dużo dymu. - Z przejścia podziemnego wychodzą ludzie z zakrwawionymi twarzami i rękami - informowała internetowa gazeta "Biełorusskije Nowosti".
Na miejsce zdarzenia przyjechała straż pożarna, pogotowie i milicja. Ruch na Moskiewskiej linii metra został całkowicie zatrzymany. Zablokowano prospekt Niepodległości - centralną arterię miasta.
Stacja Oktiabrskaja znajduje się w centrum Mińska, na skrzyżowaniu dwóch linii metra w stolicy Białorusi. Miejsce wybuchu jest odległe o kilkaset metrów od pałacu prezydenckiego i najważniejszych budynków rządowych.
Wyzwanie dla Białorusi
W reakcji na eksplozję Łukaszenka zwołał nadzwyczajne spotkanie z ministrami resortów siłowych, transmitowane przez telewizję. Zdaniem prezydenta, jego krajowi "rzucono poważne wyzwanie", na które potrzebna jest "adekwatna odpowiedź". - Uprzedzałem was, że nie dadzą nam żyć spokojnie - dodał Łukaszenka, mówiąc do ministrów.
Prezydent powiązał poniedziałkowy wybuch z zamachem w 2008 roku na koncercie rockowym. Wtedy 50 osób zostało rannych. - Być może to są dwa ogniwa tego samego łańcucha. Musimy ustalić, kto skorzystał na zaszkodzeniu pokojowi i stabilności kraju. Winni muszą zostać ukarani - powiedział Łukaszenka. - Nie wykluczam, że ten wybuch był "prezentem" z zagranicy - dodał.
Białoruscy opozycjoniści obawiają się, że władze wykorzystają eksplozję jako pretekst do wzmocnienia prześladowań. Wyrazili to podczas rozmów z wiceszefem klubu PO Rafałem Grupińskim, który przebywa w Mińsku.
Źródło: Reuters, PAP, rian.ru
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 (Fot. AP/Agencja Gazeta)