Wtorek, 23 września 21:00 - Wniosek o moje odwołanie poddam pod głosowanie być może już na najbliższym posiedzeniu Sejmu, bo to sprawa honoru i stabilizacji pracy w Parlamencie - zapowiedział w "Magazynie 24 Godziny" marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Wcześniej klub PiS złożył wniosek o odwołanie marszałka i wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego.
PiS żądał, by Komorowski wyjaśnił przed Komisją Sprawiedliwości sprawę swych spotkań "z oficerem wojskowych służb specjalnych PRL Aleksandrem Lichockim" i oficerem WSI Leszkiem Tobiaszem.
Według polityków PiS, Komorowski zeznając w lipcu w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie miał powiedzieć, że Lichocki sugerował mu możliwość dotarcia do aneksu do raportu WSI lub fragmentu dotyczącego jego osoby. Marszałek - według zeznań - miał wyrazić wstępne zainteresowanie propozycją Lichockiego. (PIS WNIOSKUJE O ODWOŁANIE MARSZAŁKÓW - CZYTAJ)
Na początku września tego roku prawicowe portale internetowe ujawniły protokół zeznań Komorowskiego. Wówczas posłowie PiS uznali, że marszałek nie dopełnił ciążącego na nim prawnego obowiązku powiadomienia organów ścigania o przestępstwie.
W zeszłym tygodniu szef klubu PiS Przemysław Gosiewski skierował do prokuratury doniesienie przeciwko Komorowskiemu. Posłowie PiS z komisji sprawiedliwości zaprosili natomiast marszałka na posiedzenie, na którym prokurator Staszak przedstawiał informacje o sprawie. Komorowski nie przyszedł na posiedzenie komisji - nie ma takiego obowiązku. (CZYTAJ WIĘCEJ)
- Jak widać, komisja nie przychyliła się do stanowiska PiS-u. Wszystkie kluby przyjęły do wiadomości, że nie tylko nie złamałem prawa, ale postąpiłem zgodnie ze standardami - skomentował w "Magazynie" Komorowski. Dodał, że o wszystkim poinformował służby specjalne, i że nie miał obowiązku informowania prokuratury. - Jeśli jest podejrzenie o szpiegostwo, zawsze się informuje kontrwywiad, który musi rozważyć, czy to szpiegostwo, czy zwykła korupcja - dodał.
Dlaczego tak poźno?
Na pytanie prowadzącego program Bogdana Rymanowskiego, czemu tak późno powiadomił służby specjalne o rozmowie z Lichockim, Komorowski unikał jednoznacznej odpowiedzi. - To dzielenie włosa na czworo - powiedział. - Czy zrobiłem to dwa dni wcześniej, czy później, nie ma znaczenia. Faktem jest, że osoba, która podjęła próbę korupcji, siedzi dzisiaj w areszcie - dodał.
Podkreślił też, że nie interesuje go treść aneksu do raportu z likwidacji WSI. - Jako marszałek mam z mocy prawa zagwarantowany wgląd do aneksu w razie jego publikacji. Ale i tak jest mi to obojętne, skoro pisał go tak niewiarygodny człowiek jak pan Macierewicz - skwitował.
"PiS mnie opluwa"
Zdaniem marszałka, posłowie PiS chcą po porostu zrobić awanturę. - Prawo i sprawiedliwość chce mnie opluć, tak jak wszystkich, którzy mają odwagę powiedzieć: PiS-ie, popełniliście błąd niszcząc polski wywiad i kontrwywiad - uważa Komorowski. Przyznaje też, że prawem opozycji jest zwalczanie marszałka "wszystkimi metodami". - To wszystko, by odwrócić uwagę od kłopotów, jakie PiS ma w środku - twierdzi marszałek.
Wprost: Tobiasz zataił spotkanie z Komorowskim
Tymczasem - jak pisze tygodnik "Wprost" - były oficer WSI Leszek Tobiasz ma stawić się w prokuraturze krajowej i wyjaśnić, dlaczego we wcześniejszych rozmowach z prokuratorami zataił informację o swoich spotkaniach z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim.
- Powiedział mi [Tobiasz -red.], że ma dowody na korupcyjną działalność komisji weryfikacyjnej. (…) Mówił, że chodziło o pozytywną weryfikację jego osoby i syna (…). Tobiasz chciał mi okazać zdobyte dowody w postaci nagrań i na kolejne spotkanie, 3 grudnia 2007 r., przyniósł je (…) – zeznawał w prokuraturze Komorowski.
W połowie grudnia Tobiasz złożył zawiadomienie o przestępstwie płatnej protekcji. Zeznał, że dziennikarz Wojciech Sumliński i pułkownik Aleksander Lichocki zażądali od niego 200 tys. zł za załatwienie jemu i jego synowi pozytywnej weryfikacji.