Pierwszym w tym sezonie trenerem, który głową zapłacił za słaby początek sezonu jest Czech Pavel Hapal. Z Zagłębia Lubin zwolniono go zaledwie po dwóch kolejkach. Szybko, ale w ostatnich latach w naszej ekstraklasie zwalniano jeszcze szybciej.
Hapala pożegnano bez żalu po dwóch porażkach w dwóch pierwszych meczach sezonu. Tyle że czarne chmury nad Czechem zbierały się już od dawna. Kierownictwo Zagłębia doskonale widziało, że szkoleniowiec stracił panowanie nad szatnią. Postanowiono więc wstrząsnąć drużyną w dość powszechny w polskiej piłce sposób. Dymisją. W poprzednim sezonie równie szybko pożegnano się we Wrocławiu z Orestem Lenczykiem.
O ile w przypadku Hapala za dymisją stały głównie fatalne wyniki w lidze, o tyle nazywany nestorem polskich trenerów Lenczyk podpadł w Śląsku laniem w europejskich pucharach (mistrzowie Polski szybko odpadli w staraniach o Ligę Mistrzów, później w eliminacjach do Ligi Europy polegli z kretesem z Hannoverem 96, w dwumeczu przegrywając 4:10). Do tego doszły konflikty z piłkarzami i Lenczyka pożegnano bez żalu.
Wyleciał osiem dni przed startem
Ale to nie był rekord w ekspresowej dymisji w ekstraklasie. Sezon wcześniej jeszcze szybciej pracę stracił Michał Probierz, który pożegnał się z Jagiellonią osiem dni przed rozpoczęciem sezonu.
Szkoleniowiec naraził się kompromitacją "Jagi" w Lidze Europy (odpadła po dwumeczu z kazachskim Irtyszem Pawłodar) oraz ultimatum, jakie miał postawić szefowi klubu.
- Albo inwestycje w klubie, nie tylko w nowych piłkarzy, ale też w infrastrukturę, albo Jagiellonia pozostanie ligowym średniakiem - ponoć miał usłyszeć od niego Cezary Kulesza.
Budować nową Jagiellonię prezes postanowił już z innym trenerem.
Autor: twis / Źródło: ekstraklasa.tv, sport.tvn24.pl