Premium

Z trzech polskich kierowców za "rajd" do celi może trafić już tylko organizator

Zdjęcie: Słowacka policja

Zadecydowały sekundy - kierowca ferrari popełnił błąd, kierowca porsche jechał za blisko. Życiem za ich błędy i brawurę zapłacił Stefan. Więzieniem - być może - jako jedyny zapłaci kierowca mercedesa, który wyjazd na Słowację z 2018 roku zorganizował, a którego auto nawet nie zostało draśnięte podczas tragedii.

Film trwa 11 sekund. Został opublikowany przez policję dzień po śmiertelnym wypadku. Zginął w nim Stefan. Miał 57 lat, żonę, syna na studiach i jednorodzinny dom w Orawskim Podzamczu. To piękna okolica. Stefan miał sprzed domu widok na górujący nad wsią Zamek Orawski. Latem i w weekendy zjeżdżają się tu turyści, także z Polski. Zwłaszcza jak jest ładna pogoda.

W niedzielę, 30 września 2018 roku, od rana świeciło słońce. Jakby ciągle było lato.

Stefan namówił żonę, żeby do odległej o 70 kilometrów Żyliny wyjechać wcześniej, niż planowali. Obok plecaka syna w bagażniku srebrnej skody upchnęli dwa rowery. Plan był taki: Michał pójdzie do akademika, a rodzice będą jeździć po okolicy i do domu wrócą dopiero wieczorem.

Sekunda pierwsza, druga, trzecia

Do wydarzeń widocznych na 11-sekundowym filmie opublikowanym tuż po tragedii przez policję doszło około 11:30, kilkanaście kilometrów od domu Stefana. Na początku nagrania jego skody w ogóle nie widać.

W uchwyconym przez wideorejestrator jednego z przypadkowych świadków kadrze jest błękitne niebo i dwa rzędy drzew. Poniżej prosta jak stół jezdnia łącząca Żylinę i Dolny Kubin. W Wikipedii można przeczytać, że droga była uczęszczana już w starożytności i stanowiła część szlaku handlowego łączącego wybrzeże Adriatyku z Bałtykiem. 

Trasa, którą jechali kierowcy z PolskiTVN24

Michał zapamiętał, że ojciec kiedyś mu mówił, iż droga ma 10 metrów szerokości i bez problemów miną się tam trzy auta jadące obok siebie. Wiedział, co mówi. Firma budowlana zatrudniająca Stefana niedawno pracowała tu przy wymianie nawierzchni. 

W pierwszej sekundzie filmu na lewym pasie odnowionej drogi jedzie ciemny luksusowy mercedes. Żeby zostać jego właścicielem, trzeba wydać grubo ponad pół miliona złotych. Za kierownicą siedzi Łukasz K. I chociaż kierowany przez niego pojazd nie zostanie nawet draśnięty, to niewykluczone, że będzie jedyną osobą, która po śmierci Stefana pójdzie do więzienia.

Mercedes wyprzedza inne auta, tak jakby jechał autostradą albo drogą szybkiego ruchu. W rzeczywistości auto wyprzedza na drodze dwukierunkowej, na podwójnej ciągłej. Ograniczenie prędkości zabrania jechać szybciej niż 90 km/h.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam