|

Małe kraje, wielka nienawiść i widmo katastrofy

Górski Karabach znowu płonie. Tym razem to nie jest kolejny nic nieznaczący epizod zapomnianej wojny na dalekim Zakaukaziu. Skala ofensywy dowodzi, że Azerowie chcą na dobre przepędzić Ormian z utraconej 26 lat temu prowincji i zmyć upokorzenie. Jeśli przełamią linie obrony, nad enklawą zawiśnie widmo katastrofy humanitarnej.Artykuł dostępny w subskrypcji

To wojna o honor i o ziemię. W Górskim Karabachu nie ma ropy, gazu ani cennych minerałów. Ormianie bronią enklawy, w której żyją od tysięcy lat. Azerowie walczą o terytorium, będące według prawa międzynarodowego częścią ich państwa. Zakaukascy sąsiedzi wyrządzili sobie tak wiele krzywd, że o pokoju nie ma mowy. Dzieli ich nie tylko lina frontu, ale też religia, kultura, historia i poziom życia. Azerowie kupili sobie nawet Grand Prix Formuły 1. Ormianie klepią biedę.

Czytaj także: