Pod koniec sierpnia ubiegłego roku, buldożery zrównały z ziemią kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy w Poznaniu. Teraz sprawa wyburzenia jest badana pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Poznań-Stare Miasto. Śledczy sprawdzają, czy nie było to bezprawne działanie.
Zawiadomienie dotyczące bezprawnego wyburzenia kościoła, w rozumieniu przepisów ustawy o ochronie zabytków, złożył Miejski Konserwator Zabytków w Poznaniu. - Z naszego punktu widzenia był to obiekt zabytkowy - mówiła w sierpniu Magdalena Kostencka-Burek, zastępca dyrektora biura Miejskiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu.
Sprawę bada teraz poznańska prokuratura. - Z poczynionych dotychczas ustaleń wynika, że decyzję o wyburzeniu wybudowanego w latach trzydziestych ubiegłego wieku kościoła, wobec którego wdrożono procedury wpisania do rejestru zabytków, podjął proboszcz lokalnej parafii – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Magdalena Mazur-Prus.
Sam proboszcz potwierdzał to już w sierpniu w rozmowie z TVN24. Jego zdaniem obiekt groził zawaleniem. Miały o tym świadczyć dwie opinie ekspertów. - Rozbiórka odbyła się zgodnie z przepisami prawa budowlanego. Konieczność rozbiórki wynikała z dokumentów, które dostaliśmy. Trzeba to było zrobić jak najszybciej - przekonywał ks. Tomasz Kulka.
Śledczy badają rozbiórkę
Teraz prokuratura sprawdzi czy ma rację. Śledczy przesłuchali już świadków i uzyskali dokumentację z Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta Poznania oraz z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Poznaniu.
- Obecnie trwają czynności mające na celu ustalenie czy budynek był objęty ochroną przewidzianą przepisami ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz czy dla przeprowadzenia prac rozbiórkowych konieczne było uzyskanie stosownego pozwolenia – podkreśliła Mazur-Prus.
Mieszkańcy podzieleni
Kościół pod wezwaniem Św. Trójcy położony przy ul. Franciszka Jaśkowiaka na poznańskim Morasku został zrównany z ziemią pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Spora część okolicznych mieszkańców i miejskich radnych była zbulwersowana tym zdarzeniem, choć wskazywali też, że ostatnie msze św. odprawiono w tym miejscu około 10 lat temu.
- Co było z tego kościoła? Dom publiczny. Pijaki tu szli i pili - mówiła pani Adela. - Niech błogosławi pan Bóg księdzu za to, co robi - dodała.
- Szkoda, że to poszło w diabły, rzeczywiście, bo to najlepsze chyba określenie puentujące to wszystko. Ten wysiłek poprzedników poszedł w diabły - oceniał jednak Dariusz Jagodziński.
Kuria broni księdza
Na łamach lokalnych mediów, poznańska kuria tłumaczyła wówczas, że proboszcz parafii pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela - odpowiedzialny za świątynię - "po zapoznaniu się z opiniami biegłych i w porozumieniu z Parafialną Radą Ekonomiczną, podjął decyzję o rozbiórce ze względu na zagrożenie katastrofą budowlaną".
W oświadczeniu podkreślono także, że "budynek od samego początku był samowolą budowlaną, nie spełniał warunków użytkowania, a jego renowacja okazała się niemożliwa do zrealizowania".
"Od kilkudziesięciu lat zagrażał on życiu przebywających w nim osób, jego konstrukcja zawierała poważne błędy inżynierskie, nie był objęty ochroną konserwatora, a o jego wyburzeniu, zgodnie z prawem, został poinformowany Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego" - dodano.
W piątek pismo, w sobotę rozbiórka
PINB potwierdza, że taka informacja do nich trafiła, lecz zaprzecza temu, by wydano pozwolenie na wyburzenie kościoła.
- W piątek po godzinie 15 otrzymaliśmy wniosek o przeprowadzenie kontroli stanu technicznego ze względu na zły stan techniczny tego kościoła. W sobotę do południa ten obiekt został już rozebrany - tłumaczył w sierpniu Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego dla miasta Poznania.
Jak mówił, "przepisy prawa budowlanego pozwalają jedynie rozpocząć roboty rozbiórkowe w takim zakresie, w jakim to niezbędne, na przykład ze względu na bezpieczeństwo ludzi i mienia". - Nie zwalnia to jednak z obowiązku inwestora o wystąpienie i uzyskanie pozwolenia na rozbiórkę całego obiektu budowlanego. Powołanie się na ten przepis w tym wypadku jest błędem - podkreślał Łukaszewski.
Wybudowany przez mieszkańców
Kościół św. Trójcy na Morasku powstał na początku lat 30. Wybudowali go sami mieszkańcy, by nie chodzić 10 km do kościoła w Chojnicy. - Z własnych ciężko zarobionych pieniędzy zakupili ziemię od Niemca. Ten, wiedząc o planach Polaków, podbił jeszcze cenę. Kościół wybudowali własnymi rękoma. To był symbol narodowej tożsamości - wyjaśnia Jagodziński.
Po II wojnie światowej stał opuszczony. W czasie, gdy budowano kościół w Suchym Lesie, służył za betoniarnię. Od 2007 r. trwał spór miedzy kościołem a mieszkańcami dotyczący jego przyszłości.
Autor: FC/mś / Źródło: PAP, TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Radosław Derda