Proboszcz z poznańskiego Moraska twierdzi, że rozbiórka opuszczonego kościoła była zgodna z prawem. Murem za nim stoi część parafian. Urzędnicy jednak nie mają wątpliwości - pozwolenia na rozbiórkę świątyni nie było. - Z naszego punktu widzenia był to obiekt zabytkowy - mówi przedstawicielka biura Miejskiego Konserwatora Zabytków.
Spór o kościół św. Trójcy przy ul. Franciszka Jaśkowiaka na poznańskim Morasku toczył się od lat. Parafia chciała wyburzyć opuszczoną świątynię. Sprzeciwiała się część mieszkańców i urzędnicy.
- Z naszego punktu widzenia był to obiekt zabytkowy - mówi Magdalena Kostencka-Burek, zastępca dyrektora biura Miejskiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu.
Kościół wybudowali sami mieszkańcy, by nie chodzić 10 km do kościoła w Chojnicy. Z własnych pieniędzy zakupili ziemię i postawili kościół. Po II wojnie światowej stał opuszczony. W czasie, gdy budowano kościół w Suchym Lesie, służył za betoniarnię. Od 2007 r. trwał spór miedzy kościołem a mieszkańcami dotyczący jego przyszłości.
- To była skromna świątynia, jednak z wieżą, która była widoczna z wielu punktów, na wzniesieniu, przy zbiegu najważniejszych ulic, charakteryzująca się drobnym detalem, ale jednak ciekawym. Pokazywał on, że choć wspólnota była wtedy skromna, to miała ambicję postawienia swojej świątyni - mówi Kostencka-Burek.
Proboszcz: rozbiórka była konieczna
Kościół z lat 30. na poznańskim Morasku za kilka tygodni miał znaleźć się na liście zabytków.
Zdaniem proboszcza parafii, rozbiórka była jednak uzasadniona, bo obiekt groził zawaleniem. Miały o tym świadczyć dwie opinie ekspertów. - Rozbiórka odbyła się zgodnie z przepisami prawa budowlanego. Konieczność rozbiórki wynikała z dokumentów, które dostaliśmy. Trzeba to było zrobić jak najszybciej - przekonuje ks. Tomasz Kulka.
Popiera go znaczna część parafian. - Bogu niech będą dzięki! Co tu było z tego kościoła?! Dom publiczny! Pijaki tu chodzili, się załatwiali. Moi dziadkowie, którzy go budowali w grobie się przewracali! - mówiła jedna z parafianek.
Jak twierdzą, obiekt był niebezpieczny, a jedna ze ścian miała się przechylać. Dodatkowo często eksplorowała go młodzież, co groziło tym, ze dojdzie tu do jakiejś tragedii.
Jak przekazał proboszcz, na razie parafia nie ma konkretnych planów odnośnie tego, co znajdzie się na tej działce.
- Jak kiedyś będziemy budować kaplice przy cmentarzu, to chciałbym, żeby to była w mniejszej skali kopia tego kościoła. Jeśli się uda, to włożymy okna z niego i stanie odpowiednia tablica z wyszczególnionymi osobami, które załatwiały jego budowę. Nie chcemy zapomnieć o tym co tu było - przekonuje ksiądz.
Urzędnicy: niekoniecznie
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego przekonuje jednak, że proboszcz nie ma racji. - Przepisy prawa budowlanego pozwalają jedynie rozpocząć roboty rozbiórkowe w takim zakresie, w jakim to niezbędne, na przykład ze względu na bezpieczeństwo ludzi i mienia. Nie zwalnia to jednak z obowiązku inwestora o wystąpienie i uzyskanie pozwolenia na rozbiórkę całego obiektu budowlanego. Powołanie się na ten przepis w tym wypadku jest błędem - mówi Paweł Łukaszewski.
Jak podaje, do rozbiórki potrzebna była zgoda z Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta Poznania oraz konsultacja z biurem Miejskiego Konserwatora Zabytków. Obu warunków nie spełniono.
Jednocześnie przypomina, że dzień przed rozbiórką do PINB trafił wniosek o kontrolę stanu technicznego budynku. - Złożył go pełnomocnik parafii - wyjaśnia Łukaszewski.- Niech sami państwo sobie odpowiedzą na pytanie, jak należy to skomentować - puentuje Łukaszewski.
MKZ zbiera już dokumenty dotyczące sprawy i zapowiada wyciągnięcie konsekwencje wobec inwestora. Jak mówi Kostencka-Burek, parafia doskonale wiedziała, że ich opinia co do rozbiórki budynku jest negatywna. - Możliwości adaptacji obiektu były bardzo duże i było przyzwolenie na to z naszej strony - dodaje.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Radosław Derda, TVN 24 Poznań