Ikarusy, ostatnie wysokopodłogowe autobusy, jakie jeździły po Poznaniu, dwa i pół roku temu zniknęły z ulic. Co się z nimi stało?
Mówiono o nim "cudowne dziecko węgierskiej motoryzacji". Panował na drogach większości państw socjalistycznych, trafił nawet do Stanów Zjednoczonych.
Niegdyś chwalony za nowoczesną technologię, solidną konstrukcję i wysoki komfort jazdy, dziś traktowany jak relikt minionej epoki w miejskiej komunikacji.
W samo południe
Pierwsze ikarusy trafiły do stolicy Wielkopolski dokładnie 5 października 1981 r. W samo południe na Dworzec Główny wjechał pociąg z trzynastoma czerwono-białymi autobusami, przywiezionymi z Węgier. Od granicy polskiej były eskortowane przez grupę pracowników Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Wszystko po to, by nie zniknęły z wozów co atrakcyjniejsze części.
- Pojawienie się ikarusów w Poznaniu to był na owe czasy skok w inną jakość – wspomina Wojciech Tulibacki, prezes zarządu MPK Poznań. – Komfort jazdy przegubowym jelczem i jego węgierskim następcą był nieporównywalny. Można śmiało powiedzieć, że ikarusy zrewolucjonizowały miejską komunikację - dodaje.
Przegrały z niską podłogą
Do Poznania węgierskie autobusy przybywały regularnie. W sumie do zajezdni MPK wjechało łącznie 340. Ostatnią partię dostarczono w 1994 r.
Potem nadeszła era autobusów niskopodłogowych, z których pierwsze modele trafiły już na sprzedaż i na złom. Podobny los spotkał poznańskie ikarusy, które po kolejnych dostawach "niskopodłogowców" obsługiwały jedynie linie nocne.
16 stycznia 2010 r. zniknęły z Poznania na dobre. Kilka sztuk z ostatnich dostaw pojechało do Częstochowy, gdzie miały pełnić rolę rezerwowych autobusów. Jedynie dwa wyremontowano i dołączono do historycznego taboru MPK.
Pozostałe trafiły na złom.
Autor: FC/mz / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: You Tube | Ikarus417