Stały po dwie minuty przy miskach i piły aż im się woda nie skończyła - opowiada pani Anna z fundacji Mondo Cane, która przeprowadziła interwencję na jednym z gospodarstw w Wielkopolsce. Niektóre ze znalezionych tam psów siedziały zamknięte w klatkach dla królików, inne brodziły w błocie. Wolontariuszy najbardziej przeraziły walające się po terenie szczątki martwych zwierząt, w tym krowi łeb.
- Sprawę zgłosił nam lekarz weterynarii, który był tam w sprawie zwierząt gospodarskich. Nakazał właścicielowi poprawę warunków, ale okazało się później, że nic się nie zmienia - mówi Anna Cierniak.
W czwartek ona i pracownicy fundacji Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Gaju wkroczyli na teren gospodarstwa w Bielżyniu. Jak mówią, wiele już w życiu widzieli, ale zastany widok odcisnął na nich wyjątkowo mocne piętno.
"Przerażone, ułożone piętrami"
" Podeszliśmy do czegoś co kiedyś było klatkami dla królików. Jednak zanim otworzyliśmy to coś, naszym oczom ukazała się leżąca odcięta głowa krowy. Ania się wycofała, Piotr nie wierzył własnym oczom... Jednym słowem - zamarliśmy, a pan Wojtek (właściciel) "się śmiał". Otworzyliśmy wreszcie królicze klatki, a tam trzy przerażone, piętrami ułożone psy, które NIGDY tego syfu nie opuszczały" - napisali tuż po wizycie na swoim fanpage'u.
Wolontariusze postanowili sfotografować warunki, w jakich żyły zwierzęta. Na ich zdjęciach widać prowizoryczne konstrukcje, które prawdopodobnie służyły za budy i obłocone psy w kojcach. Dosyć drastycznym widokiem są też sterty kości i wiadro ciężkich do zidentyfikowania, mięsnych resztek.
- To były resztki trzody chlewnej, nogi, uszy, skóry, pan miał też wielki szyld na swoim budynku, mówiący, że sprzedaje jaja od kur z wolnego wybiegu, a te ptaki żywiły się zbutwiałymi szczątkami trzody, dramat. Po prostu dramat - załamuje ręce Anna Cierniak.
Szukają nowego domu
Fundacji udało się odebrać niektóre ze stworzeń. - W sumie wyciągnęliśmy ich osiem: siedem psów i kota. Odbiór zwierząt gospodarskich, które pan posiadał, będzie w gestii powiatowej inspekcji weterynaryjnej - mówi Cierniak.
- Te psy były przerażone, wylęknione. Kiedy robiliśmy zdjęcia, każdemu z nich łzy płynęły po policzkach, stały po dwie minuty przy miskach i piły aż się woda nie skończyła - opisuje ze smutkiem.
Sprawę zgłosili już na policję. - Złożyliśmy zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa. Dla nas jest to ewidentne znęcanie się nad zwierzętami. Mamy nadzieję, że sprawa skończy się w sądzie - mówi Cierniak.
Zwierzęta przebywają teraz w schronisku w Gaju, opiekunowie poszukują dla nich domów tymczasowych. Do czasu zakończenia postępowania policji nie będzie ich można adoptować na stałe. Pracownicy fundacji mają nadzieję, że w atmosferze domowego ciepła psy, chociaż częściowo, uda się wyleczyć z traumy po pobycie w Bielżyniu.
Autor: ww/g / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Mondo Cane