Policjanci Nowego Tomyśla zatrzymali 52-letniego mężczyznę, który przyjechał pijany na komendę. Miał w organizmie blisko 2,5 promila alkoholu. Wcześniej zgłosił zniknięcie swoich dzieci oraz ich matki. Zapewnienia, że z jego rodziną nie dzieje się nic złego, nie przyniosły rezultatu.
- 8 czerwca około godziny 19.30 rozzłoszczony mężczyzna przez telefon poinformował dyżurnego jednostki, że nie ma kontaktu ze swoimi dziećmi oraz ich matką, ponieważ cała trójka zniknęła - opowiada Przemysław Podleśny z nowotomyskiej policji.
Policja wysłała patrol. - Funkcjonariusze ustalili, że dzieciom oraz matce nie zagraża żadne niebezpieczeństwo i wszyscy mają się dobrze. O tym fakcie natychmiast powiadomiono zgłaszającego. Przekazana informacja go jednak nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie, od tego momentu mężczyzna nieustannie wydzwaniał na numery 112 i 997, blokując tym samym linie alarmowe - mówi Podleśny.
Przyjechał osobiście
Jak mówi Podleśny, w trakcie tych rozmów mężczyzna zachowywał się bardzo agresywnie, domagając się, by policjanci spełnili jego żądania i sprawdzili, czy jego dzieci śpią.
- Około godziny 23:30 osobiście przyszedł na komisariat, by wymusić na oficerze dyżurnym swoje żądania. Wtedy też funkcjonariusz poznał przyczynę agresji 52-latka. Rozgoryczony mieszkaniec Nowego Tomyśla był nietrzeźwy - wyjaśnia Podleśny.
Gdy jego krzyki nie odniosły oczekiwanego rezultatu, mężczyzna opuścił budynek policji.
Przyjechał samochodem
Oficer dyżurny widząc, że mężczyzna nie idzie w stronę swojego miejsca zamieszkania, zaalarmował patrol prewencji. Przypuszczał, że mógł przyjechać do komendy samochodem.
- Rzeczywiście, 52-latek został zatrzymany kilka minut później za kierownicą swojego samochodu. Badanie na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu pokazało blisko 2,5 promila. Grozi mu teraz kara 2 lat więzienia - kończy Podleśny.
Autor: kk/r / Źródło: TVN24 Poznań