Neon "Społem sam spożywczy" z wyburzanego pawilonu na poznańskiej Wildzie uratowali pasjonaci designu z PRL. Sami go zdemontowali i wywieźli pod Poznań. Docelowo trafi do warszawskiego Muzeum Neonów.
- Zauważyłem, że zaczęto burzyć pawilon zamkniętego samu "Jowisz". Zastanawiałem się co się stanie z neonem. Stwierdziłem, że trzeba go zachować i zacząłem wypytywać jaki czeka go los - mówi Dominik Ostrowski, poznaniak z Łazarza, który uratował neon z samu spożywczego Społem przy ul. Rolnej.
By dowiedzieć się o przyszłość neonu poszedł do ochroniarza, następnie został odesłany do kierownika budowy by ostatecznie trafić do kierownika zarządu "Społem". - Okazało się, że pawilon idzie do wyburzenia a deweloper postawi w tym miejscu trzy bloki, w których powstanie nowy "Jowisz" - wyjaśnia.
"To nie jakiś kawał blachy"
Napis udało się zachować. - Wszyscy okazali się bardzo sympatyczni. Zrozumieli, że mamy do czynienia nie z kawałkiem blachy a czymś, co ma już swoje miejsce w jakimś muzeum w Polsce - tłumaczy Ostrowski.
Młody poznaniak skrzyknął znajomych i wspólnie w kilka godzin, wycinając gumówką literka po literce, zdemontowali neon. Nie było to łatwe zadanie ze względu na jego gabaryty. Sam napis Społem miał 7 metrów szerokości i 2,8 metra wysokości. Waga? - Ciężka - odpowiada Dominik. - Dzięki Bogu ktoś wymyślił, by zrobić go w częściach. Dzięki temu nie trzeba było zatrzymywać połowy Wildy, żeby zdjąć jakiś głupi napis - śmieje się aktywista.
Pół wieku przy Rolnej
Neon znika z Poznania po blisko 50 latach. - Pawilon otwarto w 1965 r. i mógł on już wtedy wisieć i świecić. Potem kilkakrotnie był przemalowywany. Rurki zaginęły, podobnie jak cała elektryka - mówi Ostrowski.
Podobny los spotkały już inne poznańskie neony. Z roku na rok na ulicach jest ich coraz mniej. - Dziś głównie możemy je oglądać na starych pocztówkach, jednak póki jeszcze gdzieś one wiszą, to warto je zachować. Rzeczy, które wtedy projektowaliśmy, w tym literki, to był kawał dobrej roboty. Prezentują one światowy lub przynajmniej europejski poziom. Niestety nasz szacunek do tych rzeczy jest coraz mniejszy. Coraz częściej kojarzymy to z kolejką po musztardy, i z paskudną szarą pogodą za oknem - mówi Ostrowski.
W pokoju się nie zmieścił
Jak przyznaje, choć sam urodził się rok po upadku PRL-u, jest miłośnikiem designu z tamtych lat. Zdemontowany neon najchętniej zachowałby dla siebie. - Zawsze marzyłem, żeby mieć taki w domu. Do pokoju jednak mi się nie zmieści - śmieje się. Oddaje go jednak w dobre ręce.
- Neon trafi do Muzeum Neonów na warszawskiej Pradze działającym przy Soho Factory. Każdy kto go będzie chciał zobaczyć, może wsiąść w banę (po poznańsku pociąg - przyp. red.) i dojechać w 3 godziny - podkreśla Ostrowski.
"Polonez" był za ciężki
Póki co wywieziono go na lawecie do podpoznańskiego Lubonia i tam, na jednym z podwórek, czeka na transport do stolicy. Ma tam trafić w przyszłym tygodniu i dołączyć do kilku innych neonów, które kiedyś zdobiły Poznań. - Mamy u nas neon "Wyjście" z Areny, "Słoneczna restauracja-kawiarnia", "Społem Beata" spod Poznania czy "Orbis" z hotelu "Polonez. Myśleliśmy też o uratowaniu samego napisu "Polonez" wiszącego na dachu hotelu, jednak jedna literka była tak ciężka jak samochód o tej samej nazwie - mówi Ilona Karwińska z Muzeum Neonów w Warszawie.
Obecnie w zbiorach placówki znajduje się około 70 reklam i 700 literek.
Zobacz materiał "Polski i Świat" o Muzeum Neonów:
Autor: Filip Czekała / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań | Dominik Ostrowski