Pędził porsche przez pół Poznania, szalał na rynku. Areszt dla kierowcy

Dlaczego uciekał?
Dlaczego uciekał?
Źródło: TVN24 Poznań
Kierowca porsche, który pędził po poznańskich ulicach jak po torze rajdowym trafi do aresztu - tak postanowił sąd. Prokuratura zarzuca mężczyźnie między innymi sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym.

Nie na sali sądowej, a w szpitalnej sali. Zakończyło się posiedzenie aresztowe w sprawie 46-letniego kierowcy porsche, który w niedzielę pędził przez pół Poznania i uciekał przed policją.

- Stan tego mężczyzny uległ pogorszeniu, dlatego posiedzenie odbyło się w szpitalu - powiedziała Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Śledczy wnioskowali o areszt, ponieważ obawiali się, że Dariusz J. mógłby utrudniać postępowanie. Ale to nie jedyny argument. - Zachodziła obawa, że mężczyzna mógłby popełnić przestępstwo przeciwko zdrowiu i życiu - dodała Mazur-Prus.

Sąd przychylił się do wniosku prokuratury. Dlatego 46-latek najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Podczas specjalnej konferencji dziennikarze dopytywali prokurator czy z uwagi na stan zdrowia mężczyzna zostanie przeniesiony na oddział szpitalny w areszcie.

- Areszt zawsze odbywa się w takich warunkach, by nie pogorszyć stanu zdrowia. Zanim mężczyzna trafi do aresztu przebadają go lekarze - tłumaczyła Mazur-Prus.

Dlaczego wjechał na rynek?

Prokuratura jest dość oszczędna w podawaniu szczegółów dotyczących kierowcy porsche.

- Mężczyzna będzie odpowiadał ze sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, niezatrzymanie się do kontroli oraz za uszkodzenie dwóch radiowozów i wozu straży miejskiej - poinformował Michał Smętkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Dariusz J. częściowo przyznał się do winy. Potwierdził tylko, że kierował porsche. Śledczy nie zdradzają szczegółów wyjaśnień kierowcy. Będą je teraz analizować.

Nowe nagranie z pościgu po poznańskim rynku

Nowe nagranie z pościgu po poznańskim rynku

46-latek pochodzi z Kostrzyna (woj. wielkopolskie). Wiadomo, że w czasie pościgu kierowca był trzeźwy, nie zażył też substancji odurzających.

- We krwi nie wykryto śladów substancji psychoaktywnych. Biegli będą prowadzić jednak dalsze bardziej szczegółowe badania. Prokuratura wciąż przesłuchuje świadków zdarzenia, trwa też dokładna wycena strat - mówi Smętkowski.

Auto, którym jechał 46-latek nie było kradzione. Prokurator już wie kto jest jego właścicielem i zamierza tę osobę przesłuchać.

46-latkowi grozi nawet do ośmiu lat więzienia.

Od Rataj po rynek

Wszystko rozegrało się w niedzielę około godziny 9. Zaczęło się od tego, że mężczyzna nie zatrzymał się do kontroli.

Jak informowały lokalne portale, kierowca czarnego porsche najpierw uciekał przed policją na Ratajach. Tam - jak relacjonował epoznan.pl - miał jechać pod prąd ulicą Zamenhofa. Na zdjęciach wykonanych przez czytelników portalu, widać też auto jadące w przeciwnym kierunku przez rondo Rataje.

Potem - jak relacjonowali świadkowie - samochód przejechał przez Wzgórze Świętego Wojciecha. Około godziny 9.20 wjechał na płytę Starego Rynku.

Tam zrobił kółko wokół fontanny, po czym skręcił w Woźną. Po chwili sąsiednią ulicą Wodną wrócił na Stary Rynek. Tam, przy kawiarni na południowo-wschodnim skraju Starego Rynku drogę zajechały mu radiowozy.

Gdy wydawało się, że jest otoczony, mężczyzna wjechał na chodnik pomiędzy ścianami kamienic a ogródkami restauracyjnymi. Staranował donice i parasole. Siedzący w ogródkach ludzie uciekali na bok. Kilku z nich niemal przykleiło się do ścian kamienic, by nie zostać rozjechanym przez pirata.

Pościg za czarnym porsche na poznańskim Starym Rynku

Pościg za czarnym porsche na poznańskim Starym Rynku

Ze Starego Rynku czarne porsche skręciło w ulicę Wrocławską. Tam jeden z radiowozów próbował go ponownie zatrzymać. Bezskutecznie - w policyjnym fiacie pękła opona, a uszkodzona felga uniemożliwiła dalszy pościg.

Daleko jednak nie uciekł - na końcu ulicy Wrocławskiej na drodze stanęły mu łańcuchy i słupki. Mężczyzna skręcił w lewo i próbował wjechać do parku Chopina. Próba staranowania bramy jednak mu się nie udała - samochód utknął między metalowymi prętami. Tam policjanci wybili szybę od strony kierowcy i wyciągnęli go z auta.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Poznań

Czytaj także: