Kontenery są przeładowane, nieestetyczne, do tego stoją nielegalnie. Władze Poznania ponownie stają do walki z pojemnikami na odzież używaną, która do potrzebujących już od dawna nie trafia. - Umowy współpracy z firmą zerwaliśmy już 7 lat temu - przypomina Polski Czerwony Krzyż. Odzież z pojemników, których właścicielem jest prywatna firma, trafia do przemiału, za granicę lub do second handów.
- Te brzydkie kontenery są stawiane bez pozwoleń na skwerach, przy przejściach dla pieszych, kościołach i na prywatnych posesjach. Nikt ich też nie opróżnia na czas. Chcę, by prezydent zareagował i "wykorzystał wszystkie środki prawne"do walki z firmami, które bezprawnie "rozsiewają" je po całym mieście, budząc sprzeciw mieszkańców. Problem jest powszechny - podkreśla Michał Boruczkowski, radny PiS, który złożył w tej sprawie interpelację do władz Poznania.
Dwa dni po usunięciu wracają
Na postawienie każdego kontenera trzeba mieć zgodę. Do tego wymagane jest zawarcie umowy na dzierżawę terenu z zarządcą działki. Firma działająca w Poznaniu bardzo często rozstawia pojemniki "na dziko".
O sprawie jest głośno już od dłuższego czasu. Uporczywe powroty blaszanych pojemników były zgłaszane miastu i Zarządowi Dróg Miejskich, ale problem powracał jak bumerang.
- Zdarzało się, że ZDM ingerował, usuwał nielegalnie stojący kontener, a ten wracał po dwóch dniach na miejsce oddalone o dwa metry od poprzedniego. Bardzo ciężko cokolwiek z tym zrobić. Jako rada osiedla objechaliśmy problematyczne miejsca, opisaliśmy je i wskazaliśmy miastu skąd należy usunąć 50 pojemników - opisuje Tomasz Wierzbicki, dzisiejszy radny Poznania. Około połowę udało się wywieźć na stałe, reszta… powróciła po kilku dniach.
- Pisaliśmy w tej sprawie do wydziału gospodarki nieruchomościami, ale nie bardzo interesował się tym problemem. ZDM zdziałał o wiele więcej - dodaje.
Wezwanie, a potem sąd i komornik
Dziś władze miasta przyznają: problem istnieje i należy zacząć działać. - Obecnie prowadzone są postępowania w sprawie bezumownego korzystania z nieruchomości miasta zajętych pod kontenery. Po ustaleniu właściciela kontenera jest on wzywany pisemnie do złożenia wyjaśnień oraz zapłaty za bezumowne korzystanie z nieruchomości - mówi Agnieszka Szymankiewicz z wydziału gospodarki nieruchomościami.
Poznań daje właścicielowi dwa tygodnie na wywózkę pojemnika. Jeśli ta nie nastąpi, sprawa kierowana jest do sądu i komornika. Ile takich niechcianych blaszaków mamy w mieście? - Obecnie na nieruchomościach miejskich stoi łącznie 108 kontenerów w 66 punktach - dodaje Szymankiewicz.
Ciuchy trafiają na przemiał
Fakt, że pojemniki stoją nielegalnie może jednak denerwować mniej niż zawód w momencie, w którym dowiadujemy się, że ubrania, które wrzuca się do środka prawdopodobnie nigdy nie trafią do osób potrzebujących.
- Znajomy zdenerwowany opowiadał mi, że wrzucił ciuch do kontenera w dobrej wierze, a kolejnego dnia zobaczył go na wystawie w osiedlowym "szmateksie" - mówi poznański radny.
Dobre skojarzenia z kontenerami pozostawił po sobie Polski Czerwony Krzyż, który współpracował z jedną z prężnie działających firm, dystrybuującej pojemniki. To "Wtórpol". Ma niepisany monopol na "szmaciany interes" w Polsce. Firma dysponuje 54 tysiącami kontenerów. Stawia je w Polsce, ale też W Czechach, na Słowacji i Węgrzech. Żaden z nich nie ma jednak najmniejszego związku z Czerwonym Krzyżem. - Obecnie w Wielkopolsce nie ma ani jednego kontenera PCK. Od 2006 roku użyczaliśmy firmie naszego znaku, ale umowy współpracy zerwaliśmy już 7 lat temu - potwierdza Hanna Gajowiecka, dyrektor oddziału okręgowego PCK w Poznaniu.
Współpraca się rozpadła, bo firma przestała dosyłać PCK umówione porcje odzieży, nie płacili też całych kwot darowizn, jakie ustalono wcześniej w umowach. - Do tego dowiedzieliśmy się, że ciuchy zamiast nam, wysyłano gdzieś poza Polskę. Nie chciałabym już wracać do tamtych spraw - kwituje Gajowiecka.
"Rozstaliśmy się w przyjaźni"
Firma "Wtórpol" nie ukrywa zerwania umów z PCK.
- To była kwestia obcięcia kosztów, bo firma przechodziła ciężki okres. Staliśmy się celem ataków gangów, podpalano nam samochody, zakład. Utrzymanie logo to byłyby dla nas zbyt poważne sumy. Ale rozstaliśmy się w przyjaźni - zapewnia Mateusz Bolechowski, sekretarz firmy.
Dziś firma zajmuje się przerabianiem używanej odzieży. Rocznie przetwarza ponad 50 tysięcy ton ubrań, prowadzi też 90 lumpeksów. - 70 procent tego, co trafia do pojemników i tak nie nadaje się do ponownego użytku - twierdzi Bolechowski. Dwa lata temu firma założyła fundację, której ma przekazywać część swoich zysków, a ta co jakiś czas sponsoruje potrzebującym dzieciom rowery. Do tej pory ufundowali dwa tysiące jednośladów.
Sytuacja nie do rozwiązania
Pytamy co z pozwoleniami na stawianie blaszaków. Rozwożeniem kontenerów zajmują się lokalne firmy, bo biznes "Wtórpolu" to działania na zbyt wielką skalę.
- Dbają o porządek wokół pojemników, opróżnianie ich. Niestety, zdarzają się przypadki, że zawodzą, ale tak właściwie sytuacja jest nie do rozwiązania. My ich zawsze prosimy, żeby zawierali umowy na dzierżawę terenu - podkreśla Bolechowski. Sugeruje też, że za każdym razem kiedy kontener przeszkadza, można zadzwonić bezpośrednio do centrali firmy w Skarżysku-Kamiennej.
Dzieci w pojemnikach
Pojemniki powciskane w różne zakamarki miasta mogą bardziej odstraszać, niż przyciągać. Nierzadko widuje się je przeładowane i brudne. Wśród mieszkańców krążą opowieści o biednych, którzy wrzucają do środka swoje dzieci żeby "przegrzebały" wnętrze i znalazły co lepsze ubrania. Zdarza się też, że nie muszą uciekać się do nurkowania, bo wokół przepełnionych pudeł tworzą się sterty ciuchów, gdzie towar jest na wyciągnięcie ręki.
Znamienną scenę zarejestrował mieszkaniec Zakopanego, który nagrał kobietę przymierzającą ciuchy wyrzucane przez kogoś z wnętrza kontenera. Władze tego miasta kojarząc firmę z niesławnych opowieści, zdecydowały się w ogóle nie podpisywać umów z "Wtórpolem". Ten kontener stoi na prywatnej posesji:
W mniejszych miastach się udało
Są miasta, którym udało się wygrać z problemem. Są to jednak miejscowości znacznie mniejsze od Poznania.
- Problem zaczął się 2-3 lata temu, ale udało nam się z nim uporać. Wszystkie nielegalnie stawiane pojemniki zostały przez władze usunięte - mówi Małgorzata Mykowska, rzecznik z urzędu miejskiego w Tczewie.
Do grupy miast wolnych od kontenerów dołączył też Rypin. - Stawianiem tych pojemników zajmował się cały szereg miejscowych firm, które dość często się zmieniały, powstawały zaległości w odbiorach ubrań. Dzisiaj pojemniki nie psują już krajobrazu miasta - mówi Przemysław Rębacz z urzędu miejskiego w Rypinie.
"Nie składamy broni"
Większe miasta wciąż walczą. Problem z "Wtórpolem" nie jest obcy władzom Szczecina. - Pojemniki pojawiają się w lokalizacjach, które nie zostały zapisane w umowie. W dużej mierze to taka walka z wiatrakami, ale nie składamy broni - stara się pocieszać Tomasz Owsik - Kozłowski, rzecznik prasowy Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych w Szczecinie.
W oddalonych o 500 km Katowicach, pracownicy zarządu ulic walczą z 90 nielegalnymi kontenerami. - Na nasze nieszczęście są one ruchome. Kiedy zwracamy się do właściciela o uregulowanie tego umową dzierżawy, właściciel w nocy przestawia go w inne miejsce i znów musimy go szukać. Nasi pracownicy nie mogą przecież cały czas pracować w terenie - mówi Justyna Łukasiewicz, rzecznik urzędu miejskiego.
Ostatnia prosta?
Poznań nie jest na razie w stanie oszacować jak wielkie długi mają już firmy z tytułu bezprawnego "wpychania się" ze swoimi pojemnikami. Zdecydowano jednak, że żadnych nowych umów urząd zawierać nie będzie.
Autor: Wanda Woźniak / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24, Krzysztof Zaremba