Ojciec Igora Stachowiaka zapoznał się z wynikami eksperymentu procesowego, który przeprowadzono w ubiegłym roku we wrocławskim komisariacie. - Brałem udział w tamtych czynnościach, ale teraz odbiór jest zupełnie inny niż wtedy, gdy byłem w miejscu, w którym zamordowano mojego syna. To dla mnie wciąż bardzo trudne i tak już chyba będzie zawsze - powiedział dziennikarzom Maciej Stachowiak tuż po wyjściu z prokuratury.
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 roku na wrocławskim Rynku. Zakuty w kajdanki, rażony był paralizatorem i przyduszany w policyjnej toalecie. Mężczyzna zmarł w komisariacie.
Reporter "Faktów" TVN Wojciech Bojanowski dotarł do nagrań i informacji pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja.
"Czekam na kolejne ruchy pani prokurator"
W poniedziałek po południu w poznańskiej prokuraturze pojawił się ojciec Igora Stachowiaka. Zapoznał się z wynikami eksperymentu procesowego, który przeprowadzono w listopadzie 2016 roku na wrocławskim komisariacie. Jak poinformowała prokuratura, "okazanie odbyło się na wniosek pokrzywdzonego".
- Pierwszy raz widziałem to nagranie. (...) Brałem udział w tamtych czynnościach, ale odbiór jest teraz zupełnie inny niż wtedy, gdy byłem w miejscu, w którym zamordowano mojego syna - powiedział dziennikarzom Maciej Stachowiak.
Zastrzegł też, że nawet gdyby chciał nie może zdradzić ustaleń prokuratury.
- Pewne ustalenia zostały poczynione. Można powiedzieć, że udało się uściślić niektóre rzeczy, o których wiedzieliśmy. Powoli posuwamy się do przodu. Czekam na kolejne ruchy ze strony pani prokurator - dodał Stachowiak.
Śmierć w komisariacie
Dotychczas w śledztwie przesłuchano ponad 60 świadków. Uzyskano cztery opinie biegłych z zakresu między innymi medycyny sądowej, dwie z zakresu fonoskopii, z zakresu daktyloskopii, z zakresu badań śladów substancji drażniących, opinie informatyczne dotyczące monitoringu i telefonów - część przeprowadzono na wniosek rodziców zmarłego. Przeprowadzono ponadto dwa eksperymenty śledcze. Zgromadzono 24 tomów akt śledztwa i 8 tomów akt podręcznych.
Igor Stachowiak w maju 2016 roku został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju 2017 roku reportażu Wojciecha Bojanowskiego w TVN24, gdzie między innymi pokazano zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań w sprawie śmierci Stachowiaka, choć deklaruje coś innego.
W związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, zostali wydaleni z policji.
Zarzuty dla policjantów
We wrześniu br. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu przedstawiła zarzuty czterem ówczesnym funkcjonariuszom Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Chodzi o zarzuty przekroczenia uprawnień oraz znęcania się fizycznego i psychicznego nad Stachowiakiem. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.
- Zebrany materiał dowodowy pozwolił na ustalenie, że funkcjonariusze zastosowali do obezwładnienia Igora Stachowiaka środki nieadekwatne do zagrożenia, jakie stwarzał zatrzymany - informowała wówczas rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik.
Dodała, że ich użycia nie uzasadniał w dostatecznym stopniu fakt, że Stachowiak był agresywny wobec policjantów już od momentu przewożenia go do komisariatu.
- Naruszeniem zasad użycia środków przymusu bezpośredniego było zastosowanie wobec Igora Stachowiaka tak zwanego tasera, a więc paralizatora elektrycznego w sytuacji, gdy zatrzymany miał ręce skrępowane z przodu kajdankami, co potęgowało ból - mówiła prokurator.
Nie przyznali się
Podejrzani nie przyznali się do zarzutów. Jeden z nich złożył obszerne wyjaśnienia, pozostali skorzystali z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Wobec podejrzanych zastosowano dozór policji połączony z obowiązkiem informowania o wyjazdach z miejsca zamieszkania oraz zakaz kontaktu z innymi podejrzanymi w tej sprawie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Poznań/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań