Wrócił rano z pracy, czekał aż żona i dzieci się obudzą. Wtedy w kamienicy nastąpił wybuch. Marek Stanisławski nie mógł się ruszyć. Wszędzie leżał gruz. Nie pamięta, jak udało mu się odkopać. Ale nigdy nie zapomni krzyku żony i trzyletniej córki. Gdy dotarł do Zuzi, dziewczynka nie oddychała.
Stanisławscy mieszkali w kamienicy przy ul. 28 Czerwca w Poznaniu. Dokładnie w tej, z której po niedzielnym wybuchu, zostały gruzy.
Byli sąsiadami Beaty i Tomasza J. Mieszkali tuż pod nimi. Ich nastoletni synowie dobrze się znali.
Teraz docierają do nich doniesienia o celowym rozszczelnieniu instalacji gazowej. Dowiadują się, że w mieszkaniu tuż nad nimi miało dojść do zabójstwa.
- Wydaje się, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmie. W głowie mi się nie mieści, że coś takiego mogło się wydarzyć tuż nad nami - mówi pan Marek.
Ale się zdarzyło. Marek Stanisławski opowiedział reporterce TVN24, jak po katastrofie walczył o życie żony i trzyletniej córki.
"Coś dużego, ciężkiego mnie przygniotło"
Marek Stanisławski wracał z pracy po nocnej zmianie. Po cichu wszedł do mieszkania. Nie chciał budzić żony, nastoletniego Michała i trzyletniej Zuzi. Przechodząc obok sypialni, zerknął na śpiącą żonę i dzieci. Zawsze tak robił. Później dzięki temu uratuje rodzinę.
Marek Stanisławski położył się w salonie, włączył telewizor. - Nagle usłyszałem wielki huk, coś dużego, ciężkiego mnie przygniotło. Zacząłem krzyczeć. Nawet nie pamiętam co. Chciałem się ruszyć, ale nie mogłem. Usłyszałem krzyk żony i córeczki z sypialni – opowiada.
Nie pamięta jak wydostał się spod gruzów. Jak najszybciej chciał wejść do sypialni. Żona leżała na łóżku, tam gdzie widział ją po raz ostatni. Była przysypana gruzem. Kiedy ją odkopywał jeszcze słyszał krzyk Zuzi. Chwilę później dziewczynka zamilkła.
"Ona musi być na łóżku"
- Wydawało się, że to jest wieczność. Biegałem po gruzie i szukałem syna. Wtedy pojawił się sąsiad. Do końca życia będę mu wdzięczny za to, że nam wtedy pomógł. Wspólnie odkopaliśmy żonę – mówi Stanisławski.
Chwilę później dotarli do łóżeczka Zuzi. Ale jej tam nie było. – Ona musi być na łóżku. Spała tam z tobą – uspokajał żonę.
Ze zniszczonego stropu lała się na nich woda. Już wiedzieli, że na miejscu są strażacy. Zaraz ktoś im pomoże. Ale gdzie Zuzia? – Znaleźliśmy ją na tym łóżku. Już nie oddychała. Położyliśmy ją na parapecie i zaczęliśmy reanimację. Udało się. Wtedy zacząłem krzyczeć o pomoc - wspomina pan Marek.
Wołanie usłyszał strażak. Zabrał dziewczynkę w bezpieczne miejsce. Pan Marek szybko odszukał jakąś kurtkę i okrył nią żonę. Zabrał torbę z dokumentami, którą miał w pracy i opuścił z żoną mieszkanie.
- Wybiegliśmy na zewnątrz. Na dole czekał już na nas Michał (syn pana Marka - red.). Był roztrzęsiony. Ciągle pytał, gdzie jest Zuzia. Pogotowie zabrało naszą córeczkę, a my pojechaliśmy do mojej siostry. Potem straż miejska zabrała nas do szpitala na Krysiewicza – tłumaczy Stanisławski.
Zuzia powoli dochodzi do siebie
Od niedzieli Zuzia przebywa w szpitalu im. Krysiewicza w Poznaniu. Jej stan jest stabilny, ale dziewczynka powoli dochodzi do siebie.
- Zuzia kwitnie, jest uśmiechnięta, bardzo serdeczna, rozmawia z lekarzami, z pielęgniarkami. Otworzyła oczy wczoraj. To był ten szczęśliwy dzień, kiedy wreszcie zaczęła się zachowywać, tak jak przed wypadkiem. Natomiast jeszcze budzi się w nocy. Dziś w nocy obudziła się z płaczem, szybko nie zapomni o tym, co się wydarzyło w niedzielę - mówi Urszula Łaszyńska, rzecznik prasowy szpitala dziecięcego im. Krysiewicza.
Kilka dni temu trzylatkę odwiedził prezydent Andrzej Duda.
Trwa śledztwo
Postępowanie w sprawie katastrofy prowadzi Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. W środę śledczy potwierdzili, że wybuch w kamienicy mógł być spowodowany w sposób celowy, by zatrzeć ślady innego przestępstwa. Rzeczniczka prokuratury Magdalena Mazur-Prus podała, że na jednym ze znalezionych na miejscu zdarzenia ciał "stwierdzono obrażenia, które biegli jednoznacznie określili jako obrażenia zadane przez osoby trzecie". Podkreśliła, że w związku z tymi ustaleniami "jest uzasadnione podejrzenie, iż ta osoba została zamordowana, a wybuch mógł być konsekwencją ukrycia takiego przestępstwa".
Policjanci zabezpieczyli cały gruz z kamienicy. Szukają narzędzia zbrodni. Rzeczniczka nie chciała komentować informacji, że możliwym sprawcą zabójstwa jest jedna z osób poszkodowanych w katastrofie, mężczyzna przebywający obecnie, w ciężkim stanie, w jednym z poznańskich szpitali. CZYTAJ WIĘCEJ
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Poznań/TVN24