Dwustu policjantów przeganiało tłum pseudokibiców, którzy wdarli się na murawę podczas meczu Lech Poznań - Legia Warszawa. Na poznańskim stadionie doszło do skandalicznych scen. Ale do tej pory nie zatrzymano ani jednej osoby, która odpowiada za te wydarzenia. - Policjanci przeglądają monitoring i identyfikują sprawców konkretnych przestępstw. Pierwsze zatrzymania będą jeszcze dzisiaj - zapewnia Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Najpierw odpalili race, potem rzucili je na murawę i zeszli z trybun na boisko. Tak w 77. minucie chuligani przejęli kontrolę nad meczem Lech Poznań - Legia Warszawa. Było to ostatnie spotkanie rundy finałowej.
Sytuację próbowała opanować policja, która przeganiała chuliganów. Funkcjonariusze odgrodzili chuliganów od piłkarzy i kibiców.
- Mieliśmy za zadanie nie dopuścić do eskalacji tych wydarzeń i zapewnić bezpieczeństwo pozostałym kibicom oraz piłkarzom. Te działania prowadzono na wniosek kierownika bezpieczeństwa Lecha Poznań. Wniosek złożono dopiero, gdy doszło do tych skandalicznych scen - tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Nikogo nie zatrzymali
Mimo skandalicznych scen, które rozegrały się na stadionie, jeszcze nikogo nie zatrzymano. Policjanci tłumaczyli, że w tym momencie najważniejsze było bezpieczeństwo, a na zatrzymania przyjdzie czas.
- Zdecydowano, że wprowadzenie na pełną trybunę numer dwa policjantów byłoby posunięciem ryzykownym. Zwłaszcza, że operator stadionu dysponuje monitoringiem. Nagrania te zostały zabezpieczone i na ich podstawie już identyfikujemy sprawców konkretnych przestępstw. Głównie chodzi o osoby, które odpaliły i rzucały racami - poinformował Borowiak.
Pierwsze zatrzymania jeszcze dzisiaj?
Borowiak zapewnia, że policjanci pracują nad sprawą z prokuraturą i jeszcze dziś zatrzymają pierwsze osoby. - Na podstawie kwalifikacji prawnych grożą różne kary. Za wtargnięcie na murawę można odpowiadać z ustawy o przestępstwach masowych. Grozi za to nawet do trzech lat więzienia - tłumaczy Borowiak.
Kary grożą też tym, którzy rzucali racami. Mogą oni odpowiadać przed sądem i usłyszeć wyrok nawet pięciu lat więzienia.
Po meczu, poza stadionem, policja nie odnotowała żadnych incydentów.
Najpierw bramki, potem race
Krótko po zdobyciu przez Legię drugiego gola z trybuny, zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów "Kolejorza", na murawę poleciały race. Sędzia Daniel Stefański przerwał mecz, a piłkarze w pośpiechu udali się do szatni. Sympatycy Lecha po chwili zaczęli napierać na ogrodzenie i kilkudziesięciu z nich pojawiło się na boisku.
Błyskawicznie do akcji wkroczyło około 200 policjantów, którzy przegonili chuliganów z powrotem na sektor i opanowali sytuację. Wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffmann podjął decyzję o przerwaniu spotkania.
Przypominamy, że policja podejmuje działania dopiero na wyraźną prośbę organizatora imprezy masowej. To organizator odpowiedzialny jest za zapewnienie bezpieczeństwa osobom oraz ochronę porządku publicznego. MSWiA
Walkower
Decyzją Komisji Ligi Ekstraklasy poznański klub został ukarany walkowerem, co oznacza, że Legia została mistrzem Polski. Lechowi, oprócz kar finansowych, grozi także zamknięcie stadionu dla publiczności. W ostatnich latach piłkarze w Poznaniu kilkakrotnie grali przy pustych trybunach, po raz ostatni w październiku 2016 roku przeciwko Wiśle Kraków w Pucharze Polski. W sprawie przerwanego meczu w Poznaniu głos zabrał w niedzielę premier.
"Oczekuję (...) od stosownych służb podjęcia zdecydowanych działań wobec stadionowych chuliganów. Wszystkim prawdziwym kibicom piłkarskim dziękuję natomiast za setki pięknych i pomysłowych patriotycznych opraw meczowych w sezonie 2017/18!" - napisał Mateusz Morawiecki na Twitterze, gratulując jednocześnie Legii Warszawa zdobycia tytułu Mistrza Polski.
Rzecznik Lecha Poznań: to jest niedopuszczalne
- Mamy świadomość jakie emocje towarzyszą kibicom. Znamy ich i siebie też. Te emocje są podobne: to ból i rozgoryczenia na to, jak sportowo zakończył się ten sezon. Natomiast nie należy i nie wolno akceptować tego rodzaju zachowań. Sposób w jaki te emocje zostały upuszczone jest niedopuszczalny. Będzie się to wiązało z surowymi konsekwencjami - powiedział na antenie TVN24 Łukasz Borowicz, rzecznik klubu Lech Poznań.
Borowicz zapewnił też, że klub dołożył wszelkich starań, by na stadionie nie doszło do żadnych ekscesów. - Zrobiliśmy więcej niż wymagała tego do nas ustawa. Każdy samochód, który wjeżdżał na stadion został sprawdzony. Uprzedziliśmy dziennikarzy, że i oni mogą być poproszeni o pokazanie rzeczy, które wnoszą na stadion - wylicza Borowicz.
Nie wiadomo jeszcze jaka kara zostanie nałożona na klub. - Największą karą dla nas jest to, że obrazy z wczorajszego spotkania obiegły świat - dodał Borowicz.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: PAP/TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24/Lens Travel