Ludzie chodzący w maskach po ulicy, olbrzymia chmura dymu nad wioską, podstawiony autobus, którym ewakuowani są mieszkańcy. To nie zdjęcia z Prypeci koło Czarnobyla z kwietnia 1986 r., lecz świeże obrazki z Dąbrówki Wielkopolskiej (woj. lubuskie). Od czterech dni płonie tu składowisko śmieci. Zobacz materiał "Blisko ludzi" TTV.
Krajobraz jak z filmu katastroficznego: żarzą się tysiące ton odpadów, unosząc w powietrze toksyczny i gryzący dym. Z okolicy ewakuowano już 160 osób, zamknięto szkołę i przedszkole. W lubuskiej miejscowości rozgrywają się sceny jak 28 kwietnia 1986 r. podczas ewakuacji Prypeci - miasta znajdującego się tuż przy elektrowni atomowej w Czarnobylu, w której doszło do eksplozji.
"Zaleca się bezwzględne stosowanie masek"
- Dym gryzie, szczypie w nos i oczy, kaszlę po nim. Ewidentnie szkodzi - mówi Alina Szewczak z Dąbrówki Wielkopolskiej. Kobieta nie wychodzi na ulicę bez maski. Nie wszyscy jednak mają taką możliwość.
- Nie dostaliśmy masek. Dzieci w ogóle nie mogą wyjść - mówi zdenerwowana kobieta.
Maski rozdano bowiem tylko w domach znajdujących się najbliżej płonącego składowiska śmieci. Tymczasem burmistrz w komunikacie nakłania do ich noszenia: "Zaleca się bezwzględne stosowanie masek ochronnych w celu uniknięcia bezpośredniego narażenia zdrowia".
Ci, którzy zdecydowali się opuścić swoje domy, w większości przenieśli się do bliskich. Mieszkańcy mogą przenosić się się także do internatów w Zespole Szkół Technicznych w Zbąszynku i Zespole Szkół Leśnych w Rogozińcu, gdzie zabezpieczono dla nich miejsca. Ewakuowani mogli skorzystać z podstawionego autobusu.
Zamknięta szkoła, dzieci odrobią w ferie
Część mieszkańców w opuszczonych domach i gospodarstwach pozostawiła zwierzęta.
W poniedziałek do odwołania zamknięto miejscową szkołę i przedszkole. - Zaległości odpracujemy w czasie ferii. Dzieci, które nie mają zapewnionej opieki przez rodziców, zostaną przewiezione do szkoły do Kosieczyna. Będą mogły tam uczestniczyć w zajęciach razem z miejscowymi dziećmi - mówi Ewa Kubicka dyrektorka szkoły podstawowej w Dąbrówce Wlkp.
Dyrektor szkoły podstawowej w Kosieczynie, Sławomir Matysik zapewnia, że jego szkoła jest gotowa na przyjęcie dodatkowych uczniów. - Przygotowaliśmy dodatkowe pomieszczenia. Jeżeli przyjadą całe klasy, to jesteśmy w stanie zapewnić im normalne lekcje - mówi.
Jest skażenie?
W akcji gaśniczej bierze udział około 60 strażaków, 17 ciężkich pojazdów gaśniczych i 4 cysterny z wodą.
Strażakom pracującym na miejscu udało się opanować pożar. Nadal jednak żarzą się hałdy śmieci. Trzeba je teraz poprzerzucać i przelać wodą. Jak podawał w niedzielę dowódca akcji, dogaszanie potrwa prawdopodobnie kilka dni.
Pewne jest to, że po ugaszeniu pożaru na miejscu pojawi się komisja, która zbada, czy nie doszło do skażenia gleby, w tym pól uprawnych i rosnących w okolicy owoców i warzyw. - Badania przeprowadzi Wojewódzki Inspektorat Środowiska - wyjaśnia burmistrz Zbąszynka.
"Obiecali, że zlikwidują śmieci, to likwidują"
To kolejny pożar śmieci na tym samym składowisku. Za każdym razem przyczyna była taka sama - podpalenie. Burmistrz Zbąszynka nie ma wątpliwości - tak samo jest tym razem. - Nie węszmy, że jest inaczej - odpowiada Wiesław Czyczerski.
Mieszkańcy przypominają, że firma ostatnio została zmuszona do utylizacji części odpadów. - Tu się zawsze pali o jednej porze roku, jak jest dużo śmieci - mówi jeden z miejscowych. - Łatwiej spalić niż zutylizować - dorzuca drugi.
- Obiecali, że zlikwidują śmieci, to likwidują - komentuje jeden z mieszkańców, wskazując ręką w kierunku składowiska, nad którym unosi się dym.
W sierpniu mieszkańcy Dąbrówki Wielkopolskiej nagrali też pracowników wysypiska, którzy wywozili śmieci na tereny pobliskiej żwirowni. Widać na nich, jak odpadami zasypują oddalony od Dąbrówki Wielkopolskiej o 40 km staw w Osowej Sieni. Inspektor ochrony środowiska zgłosił sprawę do prokuratury.
"Chociaż ten pożar zabije to robactwo"
Brawa dla tego pana, który wydał ileś lat temu zezwolenie na tę firmę. Dzięki niej mamy przesr**e już od iluś lat Przemysław Mania, mieszkaniec Dąbrówki Wielkopolskiej
- Brawa dla tego pana, który wydał ileś lat temu zezwolenie na tę firmę. Dzięki niej mamy przesr**e już od iluś lat - mówi Przemysław Mania.
Mieszkaniec Dąbrówki Wielkopolskiej przypomina o pladze robactwa, z którą walczyła przez ostatnie miesiące cała wieś. Insektów były tysiące, jeśli nie miliony. Lepy na owady - rozkładane przez mieszkańców, gdzie tylko się dało - już po kilku godzinach były pełne. Taśmy dwustronne, którymi oblepiali swoje domy, po dwóch dniach były czarne od zgromadzonych karaczanów i nadawały się jedynie do wymiany. Insekty znajdowano w szufladach, w szafie, w zabawkach. Owady wchodziły do jedzenia. Najbardziej cierpiały dzieci, które były pogryzione. - Jak się dziecko budzi z płaczem, to się zastanawia, czy prusak nie wszedł mu do buźki czy do nosa - mówił wtedy jeden z mieszkańców.
- Chociaż ten pożar zabije to robactwo... - kończy Przemysław Mania.
Problemem składowiska śmieci od lat zajmują się urzędnicy. Bezskutecznie. Burmistrz Zbąszynka odsyła w tej sprawie wyżej - do starosty powiatowego i wojewody. Nie pomagają żadne urzędnicze kontrole. Przedstawiciele firmy, która śmieci powinna sortować, odcinają się całkowicie od sprawy. Z dziennikarzami rozmawiać nie chcą, nie komunikują się też z mieszkańcami. - Wygląda to nie jak sortownia, lecz jak składowisko śmieci - mówi Florian Kołata, mieszkaniec Dąbrówki Wielkopolskiej.
Autor: Fc, iwan//rzw/i / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TTV