Poszkodowani w wyniku katastrofy na poznańskim Dębcu nadal przebywają w hotelu. - Sytuacja na miejscu jest trudna - przyznaje rzeczniczka poznańskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie Lidia Leońska. Jedna z kobiet doznała takiego szoku, że nie była w stanie powiedzieć, jak się nazywa.
Choć od katastrofy na poznańskim Dębcu minęły już trzy doby, przed hotelem przy ulicy Łozowej w Poznaniu, w którym przebywa ponad 30 osób poszkodowanych niemal cały czas można zobaczyć karetki pogotowia ratunkowego. Lekarze udzielali pomocy m.in. kobiecie, która straciła w wybuchu brata.
- Wzywamy lekarzy i karetki pogotowia do osób, które trudno przyjmują do wiadomości to, że nie tylko stracili bliskich, ale też wszystko - wyjaśnia rzeczniczka poznańskiego MOPR-u Lidia Leońska.
"Są łzy, szlochy"
W hotelu widać przygnębienie u poszkodowanych. - Są łzy, szlochy, rozmiar tej tragedii jest bardzo trudny do udźwignięcia. Sytuacja na miejscu jest trudna – przyznaje Leońska.
Najtrudniejszy był pierwszy dzień, kiedy po opatrzeniu i pomocy medycznej, poszkodowani wrócili ze szpitala do hotelu. Kiedy leki uspokajające przestawały działać, ludzie zaczynali sobie uświadamiać skalę tego, co się stało.
- Jedna z kobiet nie była w stanie powiedzieć jak się nazywa. Pytaliśmy jej sąsiadów, czy przypadkiem nie miała jakichś zaburzeń. Odpowiedzieli, że nie. Okazało się, że była w takim szoku, że nic do niej nie dochodziło – tłumaczyła Leońska.
Dodała, że wśród osób poszkodowanych jest "ogromne poczucie więzi i wspólnoty". - Wszyscy pomagają sobie wzajemnie i wspierają się - przekazała.
W hotelu dyżuruje lekarz. - Cały czas jest na miejscu psycholog, dyżurują pracownicy socjalni. Jeśli tylko ci ludzie czegokolwiek potrzebują, od razu się do nas zwracają i jest to dla nich załatwiane – mówiła Leońska.
Dostali pierwsze zasiłki
Rodziny otrzymały już pierwsze zasiłki i część darów, ale pokoje hotelowe nie są zbyt duże i nie wszystko mogą zabrać.
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak zapewnił, że poszkodowani będą mogli pozostać w hotelu na Dębcu do czasu wypracowania dla nich rozwiązań. Nikt nie zostanie bez dachu nad głową - zapewnia prezydent.
- W chwili obecnej najważniejsze jest, by znaleźć lokale dla osób poszkodowanych i je wyposażyć – tłumaczy Jaśkowiak.
Już w poniedziałek, 5 marca, miasto wypłaciło poszkodowanym pierwsze wsparcie: po 1,5 tysiąca złotych na osobę, co daje 6 tysięcy złotych na czteroosobową rodzinę. Dodatkowo, rodzicom dzieci w wieku szkolnym wypłacono zasiłek szkolny – 620 złotych na dziecko. Dzięki pomocy Caritas zebrano też najważniejsze rzeczy: środki czystości, kosmetyki czy ubrania.
- Miasto pomaga też mieszkańcom kamienicy w wyrobieniu nowych dokumentów. Bezpłatną pomoc w kwestiach formalno-prawnych zaoferowała także Okręgowa Rada Adwokacka - poinformowała Daria Pertek z Urzędu Miasta Poznania.
Pięciu zabitych, 21 rannych
Kamienica przy ul. 28 Czerwca w Poznaniu zawaliła się w niedzielę rano - prawdopodobnie wskutek wybuchu gazu. W ruinach budynku znaleziono ciała pięciu osób, 21 zostało rannych.
Według nieoficjalnych informacji PAP, do zawalenia się kamienicy w Poznaniu doszło prawdopodobnie po tym, jak mężczyzna, który zamordował jedną z jej mieszkanek, odkręcił kurki z gazem. Poparzony miał trafić do szpitala.
Autor: FC/gp / Źródło: PAP, TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań