Pijany i uzbrojony groził ekspedientkom i klientce. Nie został jednak aresztowany. - Nie było odpowiednich przesłanek – tłumaczy policja.
3 promile alkoholu we krwi, a przy sobie nóż i pistolet. 30 czerwca mężczyzna wtargnął do sklepu spożywczego na poznańskiej Wildzie i zaczął grozić pracowniczkom sklepu. Całe zdarzenie zarejestrował monitoring. - Stał z bronią tutaj, celując z niej, po czym wyjął ze spodni drugą ręką nóż i przyłożył go do brzucha klientki - mówi ekspedientka.
- Wypuścili go jednak na wolność. Myśleliśmy, ze zostanie zatrzymany - mówi Agnieszka Pietrzak, właścicielka sklepu.
Nie było przesłanek do zatrzymania
Mężczyzna został zatrzymany, ale niedługo potem wyszedł na wolność. Jak tłumaczy policja, do zatrzymania muszą być odpowiednie przesłanki. Według służb, w tym przypadku ich zabrakło.
– Mężczyzna jest na stałe zameldowany w Poznaniu, nigdy wcześniej nie był karany i przyznał się do winy – tłumaczy Andrzej Borowiak z poznańskiej policji.
Na korzyść mężczyzny zadziało też to, że ostatecznie noża ani pistoletu nie użył.
"Paskudny dzień"
Reporterowi Faktów TVN udało się porozmawiać z agresywnym mężczyzną. Bełkotliwą tłumaczył co zrobił i dlaczego. - Ona nie wiedziała co się dzieje, uśmiechnęła się. Powiedziałem jej że to nie zabawka - mówi.
Sam przyznaje, że aktualnie nie ma nad nim dozoru policyjnego. - Jestem wolnym człowiekiem.
Pytany dlaczego to zrobił, odpowiada krótko. - Taki dzień. Kurcze paskudny dzień. Do widzenia.
Policja zamierza wysłać agresywnego mieszkańca na badania.
– Jak to możliwe, że można chodzić z pistoletem oraz nożem i nie zostać ukaranym? Boimy się, jak mamy normalnie funkcjonować, kiedy widzimy go, jak idzie przez pasy, przechodzi obok sklepu? – pyta właścicielka sklepu.
Autor: sk/kk/r / Źródło: TVN24 Poznań