W poznańskim sądzie rozpoczął się proces Marka B. oskarżonego o molestowanie seksualne nastolatek. Sprawa toczy się z wyłączoną jawnością, jednak podczas pierwszej z zaplanowanych rozpraw wywieszono wokandę z nazwiskami kilkunastu pokrzywdzonych dziewcząt, w tym nieletnich. Minister sprawiedliwości, który nazwał nazywał sprawę "bulwersującą", otrzymał już pisemne wyjaśnienia od prezesa poznańskiego sądu.
Na czwartkowej rozprawie nie zjawiła się żadna z pokrzywdzonych, jednak na drzwiach sali sądowej na poznańskim Grunwaldzie pojawiła się pełna lista ich nazwisk. Tuż pod danymi oskarżonego widniał spis dziewcząt poszkodowanych w sprawie, w tym siedmiu małoletnich. Chodzi o nastolatki, które miały być ofiarami Marka B. Po wyłączeniu jawności sprawy przez sędzię i wyjściu z sali, dziennikarze zwrócili uwagę na pomyłkę.
"Ujawnienie danych było niedopuszczalne"
W przypadku spraw, w których istnieje ważny interes publiczny, np. dobro dziecka, powinno się odstępować od ujawniania tego typu danych. Wokanda została zdjęta. Sprawa nie umknęła jednak uwadze Ministerstwa Sprawiedliwości. List napisał Sebastian Kaleta, rzecznik ministra.
Ministerstwo Sprawiedliwości w trybie pilnym zwróciło się do Prezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu o przedstawienie wyjaśnień w tej sprawie.Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podkreśla, że ujawnienie danych osób pokrzywdzonych było niedopuszczalne i nigdy nie powinno mieć miejsca.Minister zażądał również wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec osób winnych tej bulwersującej sytuacji.
Sąd przeprasza
Ujawnione na wokandzie poznańskiego sądu nazwiska 16 osób pokrzywdzonych w procesie oskarżonego o pedofilię nie powinny tam trafić z racji charakteru sprawy oraz tego, że osoby te nie były nawet wzywane do sądu – wynika z ustaleń prezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu (SA) wysłanych resortowi sprawiedliwości.
Sąd przeprasza za pomyłkę. - Myślę, że będzie to nauczka dla pracowników. Takie dane nie powinny się na wokandzie znajdować, zwłaszcza w takiej sprawie - mówi Aleksander Brzozowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Rzeczniczka SA sędzia Elżbieta Fijałkowska poinformowała, że błąd popełnił sekretarz sądowy, który przy pomocy systemu komputerowego przygotowywał wokandę. Jak się okazało, nazwiska osób poszkodowanych w sprawie nie powinny w ogóle się znaleźć na wokandzie, nawet w formie inicjałów. - Sekretarz, który wygenerował wokandę, nie sprawdził, że osoby te nie były nawet wzywane jako świadkowie do sądu. Pracownik został pouczony, od efektów pogłębionej analizy całego zdarzenia zależeć będą ewentualne dodatkowe konsekwencje – powiedziała rzeczniczka.
Miał nakłaniać do seksu. Nie przyznaje się
Przypadek 61-letniego Marka B. opisuje "Gazeta Wyborcza". To były trener koszykówki i oficer Służby Bezpieczeństwa, pracował w kontrwywiadzie. W 2013 roku miał zacząć interesować się młodymi dziewczętami, które przyjeżdżały do ośrodków wypoczynkowych, jakie prowadził z żoną. Miał je poznawać w sieci, a potem namawiać do spotkań i seksu w zamian za pieniądze.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Sąd wyłączył jawność procesu.
Autor: ww,tmw/gp,rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24