Za złe parkowanie usłyszał od strażniczki pouczenie i dostał... małego kota

Kot trafił w ręce nowego właściciela
Kot trafił w ręce nowego właściciela
Źródło: Straż Miejska Poznań
Kierowca źle zaparkowanego samochodu osobowego został wezwany do siedziby straży miejskiej przy ul. Janickiego w Poznaniu. Za popełnione wykroczenie strażniczka pouczyła mężczyznę i... oddała mu pod opiekę małego kota.

Do nietypowej interwencji doszło w poniedziałek popołudniu. Wszystko zaczęło się od zgłoszenia, jakie od grupy dzieci otrzymali strażnicy z Jeżyc, dotyczące błąkającego się małego porzuconego kotka.

Miał małe szanse na przeżycie

- Normalnie koty odławiane są przez pracowników schroniska dla zwierząt tylko w przypadku, gdy są ranne lub chore. W tym przypadku był to jednak porzucony, mały kociak, który w środku miasta, bez opieki człowieka, miał małe szanse na przeżycie - podkreśla Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej straży miejskiej.

Dzieci prosiły strażników, by zaopiekowali się małą znajdą. Takie rozwiązanie nie wchodziło jednak w rachubę. - Strażnicy ci mają już zwierzęta w domu. Dlatego zabrali kociaka do radiowozu i udali się w kierunku jednostki, by później przekazać go pod opiekę schroniska dla zwierząt - wyjaśnia Piwecki.

W tym samym czasie dyżurny referatu poinformował strażników, że czeka na nich wezwany kierowca źle zaparkowanego samochodu.

- Strażniczka zabrała kotka na rozmowę z mężczyzną. Posadziła go na biurku, tak by mieć malca na oku. Wezwanym kierowcą okazał się Holender, mieszkający na stałe w Poznaniu. W trakcie całej procedury spisywania danych mężczyzna nie zwracał większej uwagi na strażniczkę, za to wpatrzony był w kociaka - śmieje się Piwecki.

Kociak znalazł nowy dom

Strażniczka za popełnione wykroczenie drogowe pouczyła kierowcę, dodając na końcu w formie żartu, że dodatkową karą będzie godzina opieki nad bezpańskim kotkiem.

- Mężczyzna zapytał wtedy, czy naprawdę może zaopiekować się kotem na stałe. Okazało się, że wraz z żoną chcieli mieć w domu właśnie kota. Zobowiązał się do oddania go w przypadku, gdyby zgłosił się prawowity właściciel i zadowolony zabrał ze sobą - mówi Piwecki.

Jak dodaje, małżeństwo kontaktuje się ze strażniczką i informują o postępach kotki Sary.

Autor: FC/gp / Źródło: TVN24 Poznań

Czytaj także: