Przedszkolanka z zarzutami. "Miała szarpać, popychać i uderzać w głowę dzieci"

"Jak ta pani była na zmianie, to syn niechętnie chodził do przedszkola"
Prokuratura o zarzutach dla przedszkolanki (wideo archiwalne)
Źródło: TVN24 Poznań
52-letnia przedszkolanka miała uderzać i szarpać podopiecznych. Sprawa wyszła na jaw dzięki rodzicom. Prokuratura właśnie postawiła zarzuty. Katarzyna G. odpowie za naruszenie nietykalności cielesnej dwanaściorga dzieci.

Prokuratura przedstawiła zarzuty 52-letniej Katarzynie G. To wychowawczyni jednego z miejskich przedszkoli w Gorzowie Wielkopolskim. Śledczy zarzucają jej naruszenie nietykalności cielesnej dwanaściorga dzieci z grupy 5-6-latków. Kobieta miała m.in. szarpać, popychać i bić przedszkolaki po głowach.

- 52-latka nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Obciążają ją m.in. zeznania dzieci, które zostały uznane przez psychologów za wiarygodne – poinformował Roman Witkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim. Za naruszenie nietykalności cielesnej grozi grzywna, ograniczenia wolności albo jej pozbawienia do roku

"Syn niechętnie chodził do przedszkola"

Sprawa wyszła na jaw w październiku ubiegłego roku, kiedy jedno z dzieci zostało mocniej uderzone. Jego matka, widząc obrażenia u dziecka, zgłosiła sprawę do dyrektorki przedszkola, która odsunęła wychowawczynię od pracy.

- Padły zarzuty przemocy psychicznej i fizycznej - mówiła Beata Wilk, dyrektor przedszkola nr 17 w Gorzowie Wielkopolskim.

Po ujawnieniu pierwszego przypadku zarzuty wobec przedszkolanki zgłosiło dyrektorce piętnaścioro rodziców.

- Jak ta pani była na zmianie, to syn niechętnie chodził do przedszkola. Wręcz prosił mnie, żebym go nie zostawiała. Myślałam, że on po prostu ma ulubioną panią i nie chce przebywać z drugą opiekunką. Ale cała prawda wyszła na jaw. Syn przyznał mi, że ta pani dawała im klapsy i miał nic nie mówić rodzicom - opowiada Agnieszka Kaczmarczyk, mama jednego z chłopców.

To dyrektorka placówki powiadomiła o sprawie prokuraturę.

Autor: aa/r/kwoj / Źródło: TVN24 Poznań

Czytaj także: