Brutalne morderstwo kobiety w jednym z domów w lubuskiej wsi Płoty. Podejrzany jest 39-letni mąż ofiary, który za znęcanie się nad rodziną został już wcześniej skazany na karę więzienia. Za kraty jednak nie trafił, bo sąd zawiesił mu wykonanie kary do czasu uprawomocnienia się wyroku.
Do zabójstwa doszło w poniedziałek późnym wieczorem. Jak podaje policja, o zdarzeniu zawiadomił syn ofiary, który był świadkiem. Zdołał wyskoczyć przez okno i zawiadomić sąsiadów, którzy wezwali funkcjonariuszy.
- Ofiarą była 38-letnia kobieta, która zginęła od ciosu nożem. Policjanci zatrzymali męża kobiety. Na miejscu został poddany badaniu alkomatem, które wykazało ok. 1,5 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna jest podejrzany o morderstwo. Obecnie przebywa w izbie zatrzymań. Po wytrzeźwieniu zostanie przesłuchany - informuje Małgorzata Stanisławska z biura prasowego zielonogórskiej policji.
Powinien siedzieć w więzieniu
Jak udało się ustalić "Gazecie Lubuskiej", morderstwo miało wyjątkowo brutalny charakter. Cios nożem był tak silny, że niemal odciął ofierze głowę. Ciało kobiety leżało w kałuży krwi na podłodze, a obok, na łóżku siedział jej mąż. Nie próbował uciekać - podaje dziennik.
"GL" informuje również, że rodzina miała założoną przez policję Niebieską Kartę, czyli procedurę wdrażaną w przypadku stwierdzenia przemocy w rodzinie - właśnie ze względu na podejrzanego o morderstwo mężczyznę, który znęcał się nad rodziną. 39-latek w 2013 roku skazany nawet został za to na karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
Przydzielono mu wówczas kuratora, który rok później stwierdził, że wyrok należy wykonać. W styczniu 2015 roku sąd rejonowy przystał na wniosek, żeby wysłać mężczyznę za kratki, jednak nigdy on tam nie trafił. Zgodnie z przysługującym mu prawem odwołał się od tej decyzji. Sąd okręgowy zawiesił wykonanie kary do czasu uprawomocnienia się wyroku i wyznaczył termin kolejnej rozprawy na czerwiec. Jak się okazałom - zbyt późno.
Sąsiedzi w szoku
W to, co się stało, nie mogą uwierzyć sąsiedzi rodziny, mimo że patologiczna sytuacja w rodzinie była znana okolicznym mieszkańcom.
- Nic nie mogę powiedzieć. Nie było ani hałasów ani krzyków. Zaszokowało mnie to, aż w myślach nie mogłam sobie tego pozbierać - mówi jedna z mieszkanek Płotów.
- Od sąsiadów coś wiedziałam, ale sama nic nie słyszałam. Jakieś pół roku temu przyszła do mnie, po mąż ją pobił. Namówiłyśmy ją z koleżanką, żeby zadzwoniła na policję. Złożyła zeznania, które później odwołała - dodaje inna kobieta.
- Psa bił, chłopca bił, ją bił. Dzik nie człowiek - podsumowuje sąsiadka.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań/Gazeta Lubuska
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24